Janosz Witeź (Petőfi, 1871)/XXVI
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Janosz Witeź |
Wydawca | Redakcya Biblioteki Warszawskiéj |
Data wyd. | 1871 |
Druk | Drukarnia Gazety Polskiéj |
Miejsce wyd. | Warszawa |
Tłumacz | Seweryna Duchińska |
Tytuł orygin. | János vitéz |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały tekst |
Indeks stron |
W téj cudnéj krainie lśni wieczny blask słońca,
Kwiat wiecznie zakwita wśród nocy bez końca;
Jutrzenka wciąż igra na czystym lazurze
Tam ciszy nie mącą ni wichry, ni burze.
Tam Tundry dni pędzą w niewinnéj rozkoszy,
Tam doli szczęśliwéj cień śmierci nie spłoszy;
Im nigdy się życia uroki nie prześnią,
A karmią się tylko miłością i pieśnią.
Nie płacze tam żałość ponura i blada,
Lecz rosą łza szczęścia na ziemię upada;
Przez kwietną murawę przesiąknie w jéj łono,
I ziemia ją wraca w dyament zmienioną.
Tam w Tundrów krainie rój dziewic uroczy,
Wyprzędza nić długą z swych złotych warkoczy;
Na kłębek je mota i składa w głąb ziemi,
Zkąd ludzie je garśćmi dobędą pełnemi.
A czysta dłoń chłopców uroczo tam mota,
Ów rąbek tęczowy cenniejszy od złota;
Z promieni co biją z ocz drogiéj dziewoi,
I chmurny nim błękit śmiertelnym przystroi.
Gdy Tundry wysnuły nić długą przędziwa,
Na ławach kwiecistych rój młody spoczywa;
I wonią czarowną kołyszą ich kwiaty,
I wietrzyk im do snu przygwarza skrzydlaty.
Oj cudaż im we śnie majaczą i dziwy!
Przeczuciem je tylko zgaduje świat żywy,
Sny owe pojęła twa dusza spragniona,
Gdyś drogą raz pierwszy przycisnął do łona!