Janosz Witeź (Petőfi, 1871)/XXII

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Sándor Petőfi
Tytuł Janosz Witeź
Wydawca Redakcya Biblioteki Warszawskiéj
Data wyd. 1871
Druk Drukarnia Gazety Polskiéj
Miejsce wyd. Warszawa
Tłumacz Seweryna Duchińska
Tytuł orygin. János vitéz
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


XXII.

Wędruje bohatér wciąż daléj a daléj,
Już piersi hartownéj ból żarem nie pali;
Choć spojrzy na róże zatkniętą u boku,
Ni śladu łzy w męzkiem nie dojrzéć już oku.

Tę rosę tak miłą, on uszczknął wśród darny,
Nad grobem Iluszki na ziemi cmentarnej;
Gdy serce zatęskni a w piersi wrą burze,
On wnet się ukoi, niech spojrzy na różę.

Szedł Janosz, słoneczko już znikło z przestrzeni.
Już tylko odblaskiem widnokrąg rumieni,
I zorzę wieczorną wnet pomrok zagrzebie,
I księżyc półsierpem zabłysnął na niebie.

A Janosz wciąż idzie, zgasł księżyc w pomroku;
Nasz Witeż znużony powstrzymał téż kroku:
Omdlały mu nogi, brak w piersi tchu prawie,
Toż głowę na miękkiéj utulił murawie.

I zasnął głęboko, gdzie zasnął nie zważa;
Sen zwarł mu powieki wśród ciszy cmentarza.
Bo stary to cmentarz, oj dziwnież on stary,
Przyćmiły go bujno jodłowe konary.

Już północ... już kwili pieśń smętna puszczyka,
I oto grób każdy paszcz straszną rozmyka,
Gdzie powieźć oczyma, ohydny trup w bieli
Wymyka się w górę z grobowca gardzieli.

Już gędźba piekielna zabrzmiała w pomroczy,
Hej żwawo trup z trupem w krąg młyńca zatoczy,
A ziemia od grózy zatrzęsła się cała,
Nic Janosz nie słyszy, śpi twardo jak skała.

Aż widmo go blade dostrzegło z daleka,
— „Ha! człowiek! zakrzyknie: czyż stopa człowieka
Śmie deptać zuchwale proch ziemi cmentarnéj:
Porwijmy go druchy, zakopmy w grób czarny.”

Ohydnym go wieńcem otoczą w około,
Już z piersi mu trupich mróz powiał na czoło;
Wtém nagle kur zapiał, trup w ziemię się chowa,
Na starym cmentarzu znów cisza grobowa.

Gdy Janosz się zbudził, już widma złowieszcze
Wróciły do mogił; pierś zbiegły mu dreszcze:
Źdźbła trawki kroplistą pokryły się rosą,
Wstał Witeż, podąża gdzie oczy go niosą.


Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Sándor Petőfi i tłumacza: Seweryna Duchińska.