Iliada (Popiel)/Pieśń XVIII

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Homer
Tytuł Iliada
Wydawca nakładem tłómacza
Data wyd. 1880
Druk W. L. Anczyc i Spółka
Miejsce wyd. Kraków
Tłumacz Paweł Popiel
Tytuł orygin. Ἰλιάς
Źródło skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
Artykuł w Wikipedii Artykuł w Wikipedii
PIEŚŃ OSIEMNASTA.


Oni tak więc walczyli na kształt żarzącego płomienia

Szybko do Achillesa z poselstwem Antyloch przybywa.
Jego przed okrętami z kabłąkiem wysokim znajduje,
W myśli rozważającego co już spełnioném zostało;

Wtedy posępnie do swojéj wyniosłej się duszy odzywa:

„Biada mi! czemuż to znowu Achaje bujnokędzierni
Cisną się w stronę okrętów ze strachem biegnąc w równinie?
Byleby nie dotknęły mnie bogi ciosem złowrogim,
Jak mi kiedyś to matka wytłómaczyła i rzekła,

Że z Myrmidonów najlepszy, i to za życia mojego,
10 

Pod przewagą Trojańską opuści światło słoneczne.
Pewno zaprawdę już zginął Menojtia waleczny potomek,
Nieszczęśliwy, kazałem mu przecież, by ogień zgasiwszy
Wrogów, do łodzi nawracał i siłą z Hektorem nie walczył.“

Podczas gdy o tém rozważał w umyśle i głębi swéj duszy,
15 

Właśnie do niego przystąpił sławnego Nestora potomek,
Łzy wylewając gorące i straszną mu wieść opowiada:
„Biada mi! synu Peleja dzielnego, zaprawdę o smutnéj
Dowiesz się wieści, która bodajby się nigdy nie stała.

Leży nasz drogi Patroklos, w około zaś trupa się biją
20 

Obnażonego, bo zbroję już porwał Hektor potężny.“
Rzekł; tamtego pokryła żałoby czarna powłoka.
Obydwiema rękoma chwyciwszy za czarną kurzawę,
Głowę takową posypie i piękne szpeci oblicze;

Czarna jak popiół kurzawa na pięknym obległa chitonie.
25 

Sam zaś w pośród kurzawy, ogromny na wielkiéj przestrzeni,
Legł, i rękoma lubemi swe włosy targając, zeszpecił.
Służki zaś, które Achilles do spółki z Patroklem był zdobył,
Bólem w sercu przejęte krzyknęły okrutnie i drzwiami

Wbiegły w około Achilla mężnego, i wszystkie rękoma
30 

Biły się w piersi, pod każdą się chwiać zaczęły kolana.
Lamentuje z swéj strony Antyloch łzy wylewając,
Ręce Achilla trzymając, lecz ten miał serce rozdarte;
Bał się on bowiem by szyję tamtemu żelazem nie spłatał.

Jęknął okropnie, a wtedy go matka dostojna usłyszy,
35 

W morskich głębinach siedząca przy boku ojca starego;
Wtedy szlochać poczyna; boginie się przy niéj gromadzą
Wszystkie, ile ich było Nereïd w morskiéj otchłani.
[Były obecne Glauka, Thaleja i Kymodokea

Speja, Nezaje i Thoe i Halis wypukłéj źrenicy,
40 

Kymothoe, zarazem Aktaja i Limnoreja,
Jajra, Melita, Agana i również Amfithoeja,
Doto i Proto, Feruza i piękna Dynamenaja,
Dexamene, toż Amfinome i Kallionejra,

Doris Panope a z nią Galateja o sławie szlachetnej,
45 

Apsejdes i Nemertes, a z niemi Kallianassa;
Tamże się równie znajdują, Klymena, Janąjra, Janassa,
Orejthyja i Majra i pięknowarkoczna Amathej,
W końcu i reszta Nereid w otchłani morskiéj będących].

Niemi jaskinia srebrzysta się zapełniła, a wszystkie
50 

Biły się w piersi, lecz Thetys poczyna żale rozwodzić:
„O Nereïdy me siostry słuchajcie, ażebyście wszystkie
Dobrze wiedziały, jak wielka zawisła w mém sercu żałoba.
Biada mi nędznéj, o biada nieszczęsnéj matce wojaka,

Która zrodziłam syrna dzielnego, nieskazitelnego,
55 

Bohatéra nad wszystkich; jak drzewo do góry wystrzelił.
Jego ja wychodowawszy, jak w bujnym latorośl ogrodzie,
W kabłączastych okrętach ku Ilionie wysłałam,
Żeby walczył z Trojany; już więcéj ja go nie podejmę

Wracającego w ojczyznę do Pelejowego domostwa.
60 

Póki zaś jeszcze przy życiu i światło słońca ogląda,
Cierpi, a ja przybywając do niego mu pomódz nie zdołam.
Mimo to idę by syna drogiego zobaczyć i słyszeć
Jaka spotkała go klęska, choć zdala od bitwy się trzymał.“

Z temi słowami jaskinię opuszcza, a tamte z nią razem
65 

Wyszły ze łzami, wokoło się dla nich rozwarły bałwany
Morskie. Lecz one do Troi zdążywszy o skibie szerokiéj,
Jedna za drugą na strome wybrzeże wyszły, gdzie liczne
Myrmidonów okręty przystały wokoło Achilla.

Matka dostojna przy boku wzdychającego stanęła;
70 

Płaczem wybuchła i głowę dzielnego syna objęła,
Potem litością przejęta w skrzydlate odezwie się słowa:
„Dziecko, czegóż ty płaczesz i cóż cię za smutek dotyka?
Powiedz, nie tając przedemną; wszak tobie się wszystko ze strony

Zewsa spełniło, jak dawniéj podnosząc ręce błagałeś,
75 

Żeby mężowie Achajscy ściśnięci w około okrętów,
Kiedy im ciebie zabrakło, znosili czyny niegodne.“
Ciężko wzdychając jéj na to najszybszy Achilles odpowie:
„O moja matko to wszystko mi Olimpijczyk dotrzymał;

Cóż mi atoli po tém, gdy zginął towarzysz Patroklos,
80 

Luby, którego ze wszystkich najbardziéj druhów ceniłem,
Równie jak moją głowę? On zginął, a Hektor mu zbroje
Jego zabiwszy porwał, ogromną, aż dziwo oglądać,
Piękną; a tę Pelejowi bogowie wspaniałym podarkiem

Dali dnia tego, jak ciebie wpuścili na łoże człowieka.
85 

Bodajbyś tamże pomiędzy morskiemi nimfami została
Nieśmiertelnemi, zaś Pelej śmiertelną był pojął małżonkę.
W miejsce zaś tego cię w sercu niezmienna czeka żałoba,
Kiedy polegnie twój syn, którego już więcéj nie przyjmiesz

Wracającego do domu, bo serce me wcale nie pragnie
90 

Żyć i z ludźmi obcować, dopóki Hektor najpierwszy
Moim ugodzon oszczepem nie zginie i życia nie odda,
W pomstę za ciała obdarcie Patrokla Menojtiadesa.“
Rzeknie mu na to w odpowiedź Thetyda łzy wylewając:

„Szybko ty żywot utracisz mój synu, jeżeli tak mówisz;
95 

Po Hektorze albowiem ci zgon odrazu naznaczon“.
Wielce zgniewany jéj na to najszybszy Achilles odrzecze:
„Bodajbym zginął na miejscu, gdy druha lubego niemogłem
Wspomódz gdy go zabijali, lecz on od ojczyzny daleko

Zginął, a mnię potrzebował, bym w bitwie mu stanął obrońcą.
100 

Teraz atoli nie wrócę do drogiéj ziemi ojczystéj,
Ani Patrokla wybawić niemógłem, ani téż druhów
Reszty, których tak wiele zginęło pod boskim Hektorem;
Lecz przesiaduję przy łodziach, jak ciężar niezdatny na roli,

Takim będąc mężem jak nikt z miedziokrytych Achajów
105 

W boju; co rady się tycze to są i lepsi odemnie.
Bodajby kłótnie przepadły pomiędzy bogami i ludźmi,
Oraz i gniew, co nawet najmędrszych zdoła rozdraźnić;
Który z początku słodszy od miodu co gładko się połknie,

W piersiach się ludzkich pomnaża i rośnie jak ogień dymiący;
110 

Takoż i mnie Agamemnon rozgniewał książe narodów.
Puśćmy atoli co zaszło w niepamięć, acz srodze zmartwieni;
Kiedy potrzeba, należy i żądzę w sercu pokonać.
Idę ja teraz by chwycić Hektora zabójcę najdroższéj

Głowy; a potém się memu poddaję losowi, gdykolwiek
115 

Zews go na mnię dokona, lub inni bogowie nieśmiertni.
Ani zaś bowiem Herakla potęga przed Kierą nie uszła,
Któren był milszym nad wszystkich Zewsowi, Panu Kronidzie;
Ale go Mojra zgwałciła i Hery niechęć zawzięta.

Również i ja, jeżeli podobny mi los przeznaczony,
120 

Legnę po śmierci; lecz teraz pozyskam sławę szlachetną;
Jeszcze niejedną z Trojanek i piersi wypukłéj Dardanek
Zmuszę, by obydwiema rękoma z pulchnych jagodek
Łzy ocierała żałoby, wzdychając ciężko i smutnie;

Wtedy poznają, że już dość długom walki zaprzestał.
125 

Zatém, walczyć mi nie broń, choć kochasz, bo nigdy nie skłonisz.“
Srebrnonóżka Thetyda mu na to rzeknie w odpowiedź:
„Wszystko zaprawdę to słuszne me dziecko, i pewno że nie źle
Od przyjaciół w potrzebie odwracać zgubę okropną;

Ale twój piękny rynsztunek się w mocy Trojan znajduje,
130 

Spiżem świecący; bo Hektor o hełmie powiewnym takowy
Na ramiona przywdziawszy się chełpi; nie sądzę atoli
Żeby nim długo się szczycił, bo zgon już bliskim od niego
Ty zaś nie prędzéj się puszczaj w zamieszkę straszną Aresa,

Zanim, gdy tutaj powrócę nie ujrzysz mnię swemi oczyma;
135 

Przyjdę ja bowiem z jutrzenką, jak tylko wejdzie słoneczko,
Zbroję ci niosąc wspaniałą od Hefajstosa książęcia.“
Tak powiedziawszy od syna się odwróciła dzielnego,
I zwrócona do morskich siostrzyczek w te słowa przemawia:

„Idźcie wy teraz i w morza zanurzcie się łono szerokie,
140 

Żeby zobaczyć starca morskiego i ojca domostwa;
Jemu o wszystkiém donieście, zaś ja na Olimp wysoki
Pójdę do Hefaistosa płatnerza słynnego, czy zechce
Syna mojego przesławną świecącą zbroją obdarzyć.“

Rzekła; lecz one natychmiast sunęły pod morskie bałwany;
145 

Srebrnonóżka Thetyda bogini zaś ku Olimpowi
Spieszy, by dziecku drogiemu przesławny zgotować rynsztunek.
Nogi ją w Olimp uniosły następnie; atoli Achaje,
Przed Hektorem co męże morduje w zamieszce okropnéj

Uciekający, dopadli do Hellesponta i łodzi.
150 

Wtedy by łydookuci Achaje nie byli Patrokla
Wyciągnęli z pod strzał, poległego giermka Achilla;
Ludzie i konie go bowiem na nowo do koła otoczą,
Oraz i Hektor Priamid potęgą do ognia podobny.

Trzykroć go z tyłu za nogi pochwycił Hektor prześwietny,
155 

Usiłując wyciągnąć i głośno zawołał na Trojan;
Trzykroć obaj Ajaxy w niezłomną zbrojni odwagę
Odepchnęli od trupa, lecz on wytrwale i mężnie
W pośród zgiełku z nienacka przyskoczył, i znowu gdzieindziéj

Z głośnym krzykiem powstawał, i piędzi się w tył nie ustąpił.
160 

Równie jak od zabitego bydlęcia pasterze niezdolni
Lwa burego odegnać, gdy głodem zmorzony się rzuca;
Takoż i dwaj uzbrojeni Ajaxy nie mogli podołać
Priamidę Hektora od poległego odstraszyć.

Byłby go wtedy pochwycił i sławę niezmierną pozyskał,
165 

Żeby do Pelejona nie przyszła szybka Iryda,
Lecąc jako wysłaniec z Olimpu, ażeby się zbroił,
Skrycie przed resztą bogów i Zewsem; wysłana przez Herę.
Blizko niego stanąwszy lotnemi odezwie się słowy:

„Powstań Pelejdo, co męztwem nad ludźmi wszystkiemi górujesz!
170 

Stawaj w obronie Patrokla; z powodu którego straszliwa
Wre przy okrętach potyczka. Nawzajem się oni mordują,
Jedni stawając do walki w obronie zwłok poległego,
Drudzy by wciągnąć takowe do Ilion wiatrami owianéj

Nacierają Trojanie; najbardziej zaś Hektor prześwietny
175 

Usiłuje go porwać, bo z duszy pragnie by głowę
Jego wbić na pal, uciąwszy takową od karku miękkiego.
Daléj więc, nie leż bezczynnie, a trwoga niech duszę ci przejmie
Żeby Trojańskim sobakom na pastwę nie został Patroklos;

Hańba na ciebie, jeżeli trup zbeszczeszczony nadejdzie.“
180 

Odpowiada jéj na to Achilles boski najszybszy:
„Boska Irydo, kto z bogów cię tutaj z wieścią wysyła?“
Jemu zaś odpowiedziała o wietrznych nóżkach Iryda:
„Here mnię tutaj wysłała, Diosa przesławna małżonka;

Nie wie nic o tém Kronid z wysoka rządzący, bądź inny
185 

Z niebian, co na śnieżystych Olimpu szczytach mieszkają.“
Rzeknie jéj na to w odpowiedź Achilles biegiem najszybszy:
„Jakże ja pójdę w utarczkę? Rynsztunek tamci posiedli;
Matka zaś droga nieprędzéj mi zbroić się dozwoliła,

Zanim ją przybywającą nie ujrzę mojemi oczyma;
190 

Poszła by od Hefajstosa mi przynieść piękny rynsztunek.
Inny mi zaś niewiadomy którego bym zbroją się okrył
Chyba jednego Ajaxa, Telamończyka paiżą.
Pewno zaś on jak sądzę pomiędzy pierwszemi się bije,

Dokazując oszczepem w obronie zmarłego Patrokla.“
195 

Szybka, o wietrznych nóżkach Iryda mu rzeknie w odpowiedź:
„Dobrze my wiemy toż samo, że tamci posiedli twą zbroję;
Ale i tak na przekopie stanąwszy się ukaż Trojanom,
Czyli téż oni ze strachu nie zaprzestaną potyczki,

Żeby mogli odetchnąć waleczni synowie Achajów
200 

Walką sterani; choć krótkie by w bitwie było wytchnienie.“
Tak powiedziawszy, odeszła najszybsza w nóżkach Iryda.
Powstał Achilles Diosa wybraniec; wokoło Athene
Ramion potężnych mu rzuci w kutasy egidę zdobioną;

Czoło zaś jego wyniosłe bogini chmurą obwiodła,
205 

Złotą, od któréj strzelały promienie jasno świecące.
Równie jak z miasta się dym aż w ether wznosi do góry,
Z oddalonego ostrowia przez wrogów obsaczonego;
Oni przez cały dzień się w krwawéj ścierają potyczce

Z miasta robiąc wycieczki; jak tylko zaś słońce zachodzi
210 

Liczne i gęste zapłoną ogniska, zaś łuna wysoko
Wzbija się w górę, by oni co w koło mieszkają widzieli,
Czy z kąd pomoc w okrętach nie przyjdzie w bitwie morderczéj;
Takoż i z głowy Achilla strzelała jasność do góry.

Stanął nad rowem przez wały przeszedłszy, lecz w stronę Achajów
215 

Zbliżyć się nie chciał w obawie przed matki surowém zleceniem.
Tam stanąwszy zawrzasnął; osobno zaś Pallas Athene
Odgłos wydała i straszny u Trojan popłoch wzbudziła.
Równie jak głos się rozlega donośny, gdy trąba zahuczy

W obec wrogów morderczych co miasto do koła obiegną;
220 

Takoż i wtedy się grżmiący rozlega głos Ajakidy.
Oni więc gdy usłyszeli spiżowy głos Ajakidesa,
Postrach wszystkich ogarnął, zaś pięknogrzywiaste rumaki
W tył się z wozami cofnęły, z przeczuciem w duszy złowrogiém.

Zaś woźnice się zlękli, płomienie żywe ujrzawszy
225 

Tuż nad głową Pelejdy płonące, wielkodusznego,
Straszne co je roznieciła wypukłooka Athene.
Trzykroć nad rowem okropnie zawrzasnął boski Achilles,
Trzykroć poszli w rozsypkę Trojanie z przymierzeńcami.

Wtedy zginęło na miejscu dwunastu mężów najlepszych,
230 

Między własnemi wozami i bronią. Atoli Achaje
Z wielkim zapałem Patrokla z pod gwałtu pocisków unosząc,
Złożą na marach; w około stanęli drodzy druhowie
Lamentując; za niemi Achilles żwawy postąpił,

Łzy wylewając gorące; gdy ujrzał druha wiernego
235 

Leżącego na marach, skłutego ostrém żelazem.
On to jego był wysłał z powózką razem i końmi
W bitwę, lecz już go więcéj powracającego nie przyjął.
Słońce niezmordowane, wypukłooka dostojna

Here do fal Okeana wysłała; schodziło niechętnie.
240 

Zeszedł Helios, a wtedy Achaje boscy spoczęli
Od zapasów morderczych i walki wspólnie złowrogiéj.
W stronie przeciwnéj Trojanie, od krwawéj uchodząc utarczki
Zaraz szybkie rumaki od wozów poczęli wyprzęgać;

Potém na radę się zeszli nim pomyśleli o strawie.
245 

Wyprostowani do rady stanęli, a nikt się nie ważył
Usiąść; bo wszystkich przestrach ogarnął, ponieważ Achilles
Zjawił się, on co tak długo unikał walki złowrogiej.
Między niemi Polydam roztropny zagaił obrady,

Syn Panthosa; on jeden się w tył i naprzód oglądał;
250 

Był on druhem Hektora, téj saméj się nocy rodzili;
Jeden słowami najbardziéj, a drugi kopją celował;
Tenże więc z dobrym zamysłem poczyna radzić i mówić:
„Dobrze to sobie rozważcie o drodzy; co do mnie, ja radzę,

Udać się teraz do miasta i boskiéj nie czekać jutrzenki
255 

W pośród równiny przy łodziach; bo zdala od murów jesteśmy.
Bowiem jak długo ten mąż był z Agamemnonem pogniewan,
Póty było nam łatwiéj pokonać synów Achajskich;
Toć i ja sam się cieszyłem gdy spałem przy szybkich okrętach,

Mając nadzieję że statki o wiosłach dwurzędnych zdobędziem.
260 

Teraz okrutnie się lękam szybkiego Pelejona;
Dusza bo jego jest tak zuchwałą, że pewno nie zechce
Oczekiwać w równinie, gdzie razem z Trojany Achaje
Równo na obie strony dzielili przychylność Aresa,

Ale się będzie potykać o gród i niewiasty zarazem.
265 

Zatém uchodźmy do miasta, słuchajcie, bo pewno tak będzie.
Tylko noc Pelejona szybkiego wstrzymała na teraz
Ambrozyjska, lecz jeźli dopadnie nas tutaj będących
Z rana, i z bronią uderzy, natenczas niejeden dokładnie

Pozna go; wtedy zaś chętnie do świętéj Iliony się schroni
270 

Uciekając, a wielu sobaki pożrą i sępy
Z Trojan; bodajby nigdy ta wieść mych uszów nie doszła.
Jeśli zaś moich słów usłuchacie, acz wielce zmartwieni,
Całą przez noc na rynku pod bronią przesiedźmy; zaś miasto

Chronią baszty i bramy wysokie z ryglami szczelnemi,
275 

Dokładnemi, wielkiemi, co strzegą zapartych podwoi.
Jutro atoli przed świtem przywdziawszy zbroje na siebie
Wszyscy na basztach staniemy; lecz biada mu jeśli zapragnie
Wypadając z okrętów o mury się z nami potykać.

Wróci napowrót ku łodziom, zmęczywszy wysokoszyjaste
280 

Konie przeciągłém bieganiem, pod miasta murami harcując.
Żeby się dostać do wnętrza odwagi mu nigdy nie stanie,
Ani je zburzyć, bo pierwéj go ścigłe pieski rozszarpią.“
Hektor o hełmie powiewnym mu z okiem ponurém odpowie:

„Polydamancie bynajmniéj po myśli mi tego nie mówisz,
285 

Radząc byśmy się w mieście zamknęli wracając napowrót.
Czyż wam się nie uprzykrzyło zamknięcie między basztami?
Dawniéj gród Priamowy, językiem ludzie mówiący
Wszyscy głosili bogatym, zamożnym złotem i miedzią.

Teraz atoli w rodzinach zmarniały piękne klejnoty;
290 

Wiele się z nich do Frygii bądź pięknéj Meonii dostało
Wyprowadzonych na sprzedaż, na skutek sierdzenia Diosa.
Kiedy mi teraz dozwolił syn Krona niezbadanego
Sławy przy łodziach pozyskać, Achajów zaś weprzéć ku morzu,

Głupi, nie próbuj takowych rozsiewać myśli w narodzie.
295 

Z Trojan żaden za tobą nie pójdzie bo ja niedozwolę;
Zatém do dzieła jak mówią, a wszyscy niech będą posłuszni.
Teraz wieczerzę spożyjcie w obozie, porządkiem oddziałów,
Pamiętajcie o straży by każden był w pogotowiu.

Któren zaś z Trojan nad miarę o swoje dostatki się martwi,
300 

Niechaj zebrawszy je odda na wspólny narodu pożytek,
Lepiéj że ktoś na takowych skorzysta niżeli Achaje.
Jutro atoli przed świtem przywdziawszy zbroje na siebie,
Będziem Aresa srogiego pobudzać przy gładkich okrętach.

Jeśli naprawdę od statków się ruszył boski Achilles,
305 

Będzie, skoro tak pragnie, tém gorzéj dla niego. Co do mnię
Nie ucieknę ja przed nim w złowrogiéj bitwie, lecz obces
Stanę; może on sławę pozyskać, lecz mogę ja nad nim.
Wspólnym jest Enyal, on czasem i zabijającego zabija.“

Tak się Hektor odezwał, Trojanie mu głośno wtórują,
310 

Głupi; bo Pallas Athene ich pozbawiła rozumu.
Gdyż na Hektora się zdali, co radę zgubną podawał,
Polydamanta zaś słuchać nie chcieli, choć mądrze im radził.
Późniéj wieczerzę spożyli w obozie. Atoli Achaje

Przez noc całą żałośnie nad Patroklosem stękali.
315 

Pierwszy pomiędzy niemi Pelejdes lamenty zaczyna,
Dłonie co męże mordują na piersiach druha złożywszy,
Często wzdychając okropnie; podobnie do lwa brodatego,
Kiedy mu lwiątka porwał myśliwy co ściga jelenia

Z kniei zarosłéj; lecz on się gryzie że przybył za późno;
320 

Wiele on przebył parowów szukając śladów człowieka,
Czyby go nie wynalazł, bo gniew nim groźny zawładnął;
Również on ciężko wzdychając do Myrmidonów przemawia:
„Przebóg, jak marne ja słowo wyrzekłem czasu onego,

Gdym bohatera Menojtia otuchą w domostwie napełniał;
325 

Rzekłem że do Opoentu mu syna sławnego powrócę,
Wówczas gdy zburzy Ilionę i w łupach udział odbierze.
Ale nie wszystkie zamysły dla ludzi Zews dokonywa.
Obu nam bowiem wypadło tę samą ziemię zakrwawić,

Tutaj w Troi, gdyż równie i mnię gdy będę powracał,
330 

Już nie podejmie w domostwie rycerski Pelej staruszek,
Ani téż matka Thetyda, lecz tutaj mnię ziemia pokryje.
Teraz atoli Patroklu, gdy schodzę do ziemi po tobie,
Prędzéj cię nie pochowam, aż tutaj Hektora przyniosę

Zbroję i głowę dzielnego, z powodu twojego zabicia;
335 

Oprócz tego dwunastum przy stosie głowę oderżnę
Dzieciom szlachetnym Trojańskim, zgniewany o twoje zabicie.
Przez ten czas tu spoczywaj przy kabłączastych okrętach;
W koło zaś ciebie Trojanki i piersi wypukłéj Dardanki

Będą żałobę zawodzić, nocami łzy roniąc i dniami,
340 

Które ja sobie zdobyłem potęgą i długim oszczepem,
Miasta zamożne zdobywszy, językiem ludzi mówiących.“
Tak powiedziawszy druhom nakazał boski Achilles,
Trójnóg potężny przy ogniu postawić, ażeby co prędzéj

Zwłoki Patrokla obmywać ze krwi spieczonéj i kurzu.
345 

Oni kąpielny trójnóg na ogniu żarzącym stawiwszy,
Wodę nalali, a szczapy zebrawszy ogień rozniecą.
Brzuch trójnoga płomienie objęły, zagrzała się woda.
Skoro zaś woda kipić poczęła w miedzi świecącéj,

Wtedy go myli starannie i gładką namaszczą oliwą;
350 

Wypełnili zaś rany dziewięcioletnim balsamem;
Potém złożywszy na łożu, przykryli go przędzą cieniutką,
Z głowy do stóp, a wierżchem go litą oblekli oponą.
Potém przez całą noc w około szybkiego Achilla,

Myrmidonowie stękając wywodzą żal nad Patroklem.
355 

Zews do Hery przemawia małżonki zarazem i siostry:
„Hero wypukłooka dostojna, zrobiłaś więc swoje,
Pobudziwszy Achilla szybkiego; snadź z ciebie zaprawdę,
Z łona własnego pochodzą Achaje bujnokędzierni.“

Rzeknie mu na to Here wypukłooka dostojna:
360 

„Najstraszliwszy Kronido, co to za słowo wyrzekłeś!
Wszakci potrafi śmiertelnik człekowi na przekór uczynić,
Chociaż i sam śmiertelnym i nie zna takowych sposobów.
Jakże więc ja, co z bogiń uważam siebie za pierwszą,

Raz pochodzeniem, powtóre dlatego że twoją małżonką
365 

Zowię się, ty zaś panujesz nad nieśmiertelnemi wszystkiemi,
Miałażbym niemódz Trojanom na przekór w gniewie uczynić?“
Takie to wtedy rozmowy pomiędzy niemi się toczą.
Thetys o srebrnych nóżkach przybyła w dom Hefestosa,

Niezużyty, błyszczący z niebiańskich siedzib największy,
370 

Cały ze śpiżu, zbudował go sam kulawiec przemyślny.
Jego znajduje spoconym przy miechach się krzątającego,
Pracującego; bo całe dwadzieścia wykuł trójnogów,
Żeby w około ściany dosadnéj komnaty stanęły;

Kółka złociste stósował do każdéj podstawy trójnoga,
375 

Żeby same przez siebie toczyły się w bogów gromadę,
Również i nazad wracały do domu, aż dziwo oglądać.
Były już prawie skończone; jednakże uszków misternych
Jeszcze nie przybił, sporządzał on nity i gwoździe wykował.

Podczas gdy tak się mozolił z wysoką sztuką działając,
380 

Wtedy się zbliża do niego Thetyda o nóżce srebrzystéj.
Charys z namiotką przejrzystą wychodząc ją pierwsza dostrzegła,
Piękną, którą był pojął kulawiec na nogi obydwie.
Chwyta ją ręka za rękę wygłasza słowo i mówi:

„Thetys w szacie poważnej, dlaczego w dom nasz przybywasz
385 

Zacna i luba? Co dawniéj nie często u nas bywałaś.
Postąp że daléj, upraszam, byś była gościnnie podjętą.“
Tak powiedziawszy nadobna bogini ją naprzód prowadzi.
Potém na krześle gwoździami srebrnemi nabitém ją sadza,

Piękném, roboty misternéj; pod nogi stołeczka nie brakło;
390 

Woła na Hefaistosa sztukmistrza i rzeknie te słowa:
„Wychodź Hefeście, nie zwlekaj; Thetyda cię potrzebuje.“
Rzeknie jéj na to w odpowiedź przesławny Amfigyejs:
„Zacna bogini, zaprawdę, szanowna do domu przybywa,

Która mnię wybawiła w potrzebie gdym zleciał z wysoka,
395 

Wskutek wyroku méj matki bezwstydnéj, co mnię nakazała
Sprzątnąć, gdyż byłem kulawym; już zguba mnię w duszy czekała,
Żeby nie Ewrynome i Thetys do łona stuliły,
Córa Okeanosa co falą toczy do koła.

Przy nich przez ciąg lat dziewięciu arcydzieł wiele wykułem,
400 

Spinki, naramienniki, pierścionki, łańcuszki na szyję,
W gładkiéj jaskini; wokoło zaś fale Okeanosa
Pianą buchając płynęły bez końca, lecz żaden się o tém
Niedowiedział bądź z bogów, lub innych ludzi śmiertelnych,

Tylko Thetyda wiedziała i Ewrynoma zbawczynie.
405 

Teraz do domu naszego przybywa, przystoi mi zatém
Pięknowłoséj Thetydzie nagrodę zbawienia wypłacić.
Zastaw że teraz przed nią gościnne i świetne przyjęcie,
Ja zaś témczasem odstawię i miechy i wszelkie narzędzia;

Rzekł, i od pniaka z kowadłem sapiący potwór się dźwignął
410 

Utykając, a wątłe nożyska się pod nim kiwały.
Miechy z daleka od węgla odstawił i wszystkie narzędzia
W srebrną poskładał szkatułę, któremi dotąd pracował;
Gąbką twarz naokoło i ręce obczyścił obydwie,

Oraz i szyję żylastą i piersi włosami obrosłe;
415 

Chiton przywdziawszy uchwycił lagę, ku drzwiom się skierował,
Utykając; wspierają swojego pana służebne,
Złote, podobne zupełnie do młodych żywych panienek.
Mają one i duszę z rozumem i głosem gadają,

Oraz i siłę, a sztuki od bogów się ponauczały.
420 

Idą usłużnie przy boku książęcia, on ciężko się wlokąc,
Doszedł do miejsca, gdzie Thetys na krześle wykwintném siedziała,
Ręką za rękę ją chwycił, wyrzeka słowo i mówi:
„Thetys w szacie poważnéj, dlaczego w dom nasz przybywasz,

Zacna i luba? co dawniéj nie często u nas bywałaś.
425 

Powiedz czego ci trzeba; wypełnić serce mi każe,
Jeśli wykonać potrafię i jeśli zdziałaném być może.“
Rzekła mu na to w odpowiedź Thetyda łzy wylewając:
„Hefajstosie czyż która z boginiów co siedzą w Olimpie,

Tyle w swéj piersi ponosi żałoby okrutnéj i smutku,
430 

Ile ja, którą ze wszystkich najbardziéj Kronid nawiedził?
Między innemi nimfami mnię jedną wydał za człeka,
Ajakidę Peleja; znosiłam śmiertelne objęcia,
Chociaż wielce niechętnie; on zaś nieszczęsną starością

Leży przygnębion w domostwie; nie koniec mojéj niedoli;
435 

Syna mi potém dozwolił porodzić i pięknie wychować,
Bohatera nad wszystkich; jak drzewo do góry wystrzelił;
Jego ja wychodowawszy, jak w bujnym latorośl ogrodzie,
W kabłączastych okrętach do świętéj Iliony wysłałam,

Żeby walczył z Trojany; już więcéj go ja nie podejmę,
440 

Wracającego w ojczyznę do Pelejowego domostwa.
Póki zaś jeszcze przy życiu i światło słońca ogląda,
Cierpi, a ja przybywając do niego mu pomódz niemogę.
Dziéwkę co darem zaszczytu mu młodzież Achajska wybrała,

Nazad mu wyrwał z rąk Agamemnon pan wiele możny.
445 

Serce on za nią trawi z tęsknoty, atoli Achajów
Koło sterniczych okrętów Trojanie ścisnęli i wymknąć
Im się nie dali. Lecz jego starszyzna Argeiów błagała,
Wymieniając wspaniałe dary co dać obiecują.

Wtedy odmówił on wręcz im w klęsce pomocy udzielić;
450 

Ale na Patroklosa przywdziawszy własny rynsztunek,
Jego wyprawił na bitwę przydawszy wiele narodu.
Cały się dzień potykali w pobliżu Skajskiéj bramy;
Byliby miasto w tym dniu zdobyli, gdyby nie Fojbos

Syna Menojtia dzielnego, co wielką klęskę zgotował,
455 

Nie był zabił na przedzie i sławą Hektora obdarzył.
Z tego powodu do twoich się składam kolan byś raczył,
Dziecku co wkrótce zginie sporządzić tarczę i szyszak,
Piękne na nogi stalówki do kostki się stósujące,

Oraz i pancerz, bo tamten utracił wierny towarzysz
460 

W bitwie z Trojany; lecz on się na ziemi w rozpaczy rozciągnął.“
Rzeknie jéj na to w odpowiedź przesławny kulawiec olbrzymi:
„Dobréj bądź myśli; niech serce ci więcéj się o to nie troszczy.
Bodajbym jego od śmierci okrutnéj tak samo podołał,

Skrycie uchronić gdy zgubna fatalność przyjdzie na niego,
465 

Jak mu teraz ozdobny zgotuję rynsztunek, co pewno
Wielu podziwiać będzie z ludzi, kto tylko go ujrzy.“
Tak powiedziawszy, ją tam pozostawił i poszedł do miechów;
Zwrócił takowe do ognia, by dęły potężnie do pracy.

Miechów dwadzieścia w czeluście poczęło wszystkie dąć razem,
470 

Nadymając się zewsząd by silne dęcie pobudzić,
Raz by pracującemu pomagać, to znowu ustawać,
Według rozkazu Hefaista i jak wymagała robota.
W tygle na ogniu dorzucił najtwardszéj miedzi i cyny,

Oraz i złoto kosztowne i srebro, atoli następnie
475 

Wielkie kowadło na pniaku obsadził; i ręką uchwycił
Prawą młot ogromny, a lewą chwycił obcęgi.
Więc nasamprzód wykowa tarczę ogromną i ciężką,
Wszędzie ją zdobiąc misternie, i brzeżkiem obtoczył dokoła

Trójkarbistym świecącym, a pas do noszenia był srebrny.
480 

Tarcza składała się z pięciu pokładów, atoli na wierżchu
Wiele wyrzeźbił obrazków z wysokim sztuki pomysłem.
Tamże więc wyobraził i niebo i ziemię i morze,
Słońce o wiecznéj sile i księżyc w pełni okrągłéj,

Tamże i znaki niebieskie, co niebo wieńcem otoczą,
485 

Wszystkie Plejady, Hyjady i Orionową potęgę,
Oraz Arktona, którego przydomkiem woza nazwano,
Który się kręci na miejscu i wciąż na Oriona czatuje,
Jeden on w Okeanosa się falach kąpać nie może.

Daléj wyrzeźbił dwa miasta językiem ludzi mówiących,
490 

Piękne; a w nich się wesela i uczty wspaniałe gotują;
Oblubienice z komnaty przy świetle pochodni błyszczących
Wyprowadzają przez miasto; gotują się gody weselne;
Młodzież w tanecznym gronie się kręci, a z niemi do pary

Cytry i flety odgłosem wtórują; niewiasty atoli
495 

Stojąc na progu przedsionka z osobna każda podziwia.
Obok na rynku zebrany był naród i tamże się kłótnia
Wszczęła, i mężów dwóch o zapłatę kłótnię prowadzi
W sprawie o mężozabójstwo, ten twierdzi że wszystko zapłacił

Głosząc w obec narodu; ów przeczy by dostał cokolwiek.
500 

Obaj dążyli do sędziów by koniec sprawie położyć;
Z każdéj im strony lud potakuje, stronników ma każden;
Zaś keryxy pospólstwo wstrzymują; atoli starszyzna
W gronie poważném zasiadła na wygładzonych kamieniach;

Berła keryxów na rękach o głosie donośnym trzymając,
505 

Między niemi powstawszy kolejno prawo stosują.
Złota zaś dwoje talentów pośrodku leżało gotowych,
Przeznaczonych dla tego co prawo najsłuszniéj wymierzył.
W koło zaś miasta drugiego stanęły dwa wojska obozem

Bronią świecące. Podwójnie oblegający radzili,
510 

Albo takowe zniszczyć, lub wszystko w połowie rozdzielić,
Co się z dostatków znajduje w uroczym grodzie zawarte.
Tamci się jeszcze nie godzą, i zbrojnie się kryją w zasadzkę.
Murów zaś bronią małżonki drogie i dziecka niewinne

Stojąc na nich, a w tyle mężowie starością przybici;
515 

Oni więc idą; dowodzi im Ares i Pallas Athene,
Obaj ze złota i również odziani szatami złotemi,
Wielkie i piękne, z rynsztunkiem, jak przecież na bogów przystoi,
Okazali oboje; zaś naród był mniejszéj postaci;

Tamci gdy doszli do miejsca gdzie leżeć wypadło zasadzką,
520 

Po nad rzeką gdzie wszystko do picia bydło pędzono,
Tam oni sobie zasiedli, okryci miedzią świecącą.
Nieco opodal przysiadło z narodu dwoje na warcie,
Wyczekując aż ujrzą owieczki i bydło rogate.

Szybko się ono zjawiło, za niemi dwoje pastuszków
525 

Przygrywających fujarką; podstępu się nie domyślali.
Tamci ujrzawszy się na nich rzucają, i szybko następnie,
Stado bydełka do koła i piękną trzodę obtoczą
Białowełniastych owieczek; i potém zabili pasterzów.

Oni zaś gdy usłyszeli ten hałas i wrzawę przy wołach,
530 

Kiedy siedzieli na radzie, natychmiast na wozy zaprzężne
Końmi szybkiemi wskoczywszy, ścigają i wkrótce dognali.
Uszykowawszy się bitwę rozpoczną u brzegów strumienia,
Jedni na drugich rzucają dzidami w spiż okutemi.

Kłótnia się tam ujadała i Zgiełk i Kiera złowroga,
535 

Która zarówno, czy rannych żyjących, czy wcale nietkniętych
Zmiata, zaś innych poległych śród zgiełku wlecze za nogi;
Szaty jéj zaś na ramieniu kraśnieją od krwi bohaterów.
Tłumnie się kręcą i walczą, podobnie jak ludzie żyjący,

Ciągnąc nawzajem ku sobie poległych ciała wojaków.
540 

Potém umieścił on pulchną i żyzną rolę nowinną,
Odwracaną trzy razy, a na niéj mnogich oraczy,
Którzy skibiąc pługami orali tam i napowrót.
Oni zaś gdy na uwrociu do końca ugoru dociągli,

Wtedy każdemu do ręki miareczkę wina słodkiego
545 

Mąż obecny podawa; lecz oni skrzętnie po skibach
Nawracali, gdyż pragną ugoru do końca doorać.
Ziemia się z tylu czerniła, podobnie do świeżo zoranéj,
Chociaż będąca ze złota; tak zręcznie to było zrobione.

Daléj umieścił on łan obficie zarosły, a na nim
550 

Żęli żniwiarze, z ostremi sierpami się w ręku krzątając.
Jedne garście po składzie padały gęsto na ziemię,
Inne zaś snopy wiążący ściągali powrósłem słomianem.
Trzech wiązaczy do snopków stanęło; atoli za niemi

Chłopcy garści zbierając na rękach je przynosili,
555 

Dobrze roboty pilnując; a pan między niemi w milczeniu
Laskę trzymając przystawał na składzie, radując się w sercu.
Nieco opodal keryxy pod drzewem gotują wieczerzę,
Wołu ofiarą wielkiego zajęci; atoli niewiasty

Na przyprawę żniwiarzom sypali jęczmień mielony.
560 

Tamże umieścił winnicę zarosłą bujnie szczepami,
Piękną, złocistą, na któréj się czarne grona kołyszą;
Srebrne paliki rzędami ustawił od końca do końca;
Rowkiem ze stali do koła obtoczył, a płotkiem ogrodził

Z cyny; lecz ścieżka jedyna się wzdłuż winnicy ciągnęła,
565 

Kędy nawrócą zbieracze, gdy czas winobrania nadejdzie.
Dziewki i dzielne mołojcy z wesołą w głowie pustotą,
Niosą w plecionych koszyczkach zbiór słodziutkiego owocu.
Między niemi w pośrodku chłopaczek na dźwięcznéj formindze,

Mile przygrywał i dumkę do tego nucił wesołą
570 

Głosem cieniutkim, lecz oni pląsając wszyscy zarazem
W miarę, i nucąc półgłosem rzucając nóżkami szli za nim.
Tamże wyrzeźbił i stado bydełka o rogach wysokich;
Były jałówki ze złota a drugie z cyny wykute;

One ryczące z obory na żyzne pędzono pastwisko,
575 

Koło rzeczki szumiącéj i kołysącéj się trzciny.
Złote pastuszki z bydełkiem zarazem postępowali,
Czteréj, za niemi dziewięciu leciało piesków ruchawych.
Dwóch zaś okropnych lwów z pomiędzy wołów na przedzie,

Ryczącego buhaja porwało; ten ryczał okropnie
580 

Porwań w pazury; puszczają się za nim i psy i pasterze.
Bestye te rozszarpawszy buhaja skórę wielkiego,
Czarną krew i jelita chlupały; atoli pasterze
Darmo za niemi gonili szybkiemi szczując kundlami.

One się bowiem lękały by lwów zębami napocząć,
585 

Blizko dobiegłszy stanęły szczekając, lecz znów uciekały.
Tamże wyżłobił pastwisko kulawy sztukmistrz przesławny
W pięknéj dolinie i wielką gromadę wełnistych owieczek,
Stajnie i kryte namioty i w koło grodzone podwórze.

Potém i grono taneczne wykonał zręczny kulawiec,
590 

Wielce podobne do tego co kiedyś w Knozie obszernéj
Dajdalos był wymyślił dla pięknowłoséj Ariadny.
W pośród onego mołojce i panny gęsto swatane,
Tańcowali, rękoma za dłoń się wzajemnie trzymając.

One w cieniutkich oponach tańczyły, a tamci chitony
595 

Sztucznie przędzone przywdziali, świecące łagodnie jak olej.
[Panny wiankami pięknemi przybrane; mołojce zaś noże
Złote nosili przy boku, na srebrnych paskach zwieszone].
Oni się tedy kręcić poczęli wprawnemi nogami

Łacno i lekko; podobnie jak garncarz w dłoni zwinnego
600 

Kółka siedzący próbuje, czy kręcić się będzie stosownie;
W inném znów miejscu rzędami naprzeciw siebie tańczyli.
Liczne pospólstwo stanęło przy wdzięczném gronie tańczących,
Z upodobaniem; a boski przed niemi śpiewak zanucił,

Przygrywając na harfie, a dwóch kuglarzy w pospólstwie
605 

Kiedy się śpiew rozpoczął w pośrodku się koła kręciło.
Wreszcie potęgę strumienia wyrzeźbił Okeanosa
Wzdłuż ostatniego rąbka przemyślnie tarczy wykutéj.
Późniéj gdy tarczę wykończył, ogromną i silną potężnie

Wtedy mu wykuł i pancerz jaśniejszy od blasku płomienia;
610 

Odkuł i ciężką przyłbicę do skroni przylegającą,
Piękną misternéj roboty i kitą złocistą opatrzył;
Wreszcie i szyny na nogi z najlepszéj cyny sporządził.
Potém gdy wszystkie te bronie wykończył przesławny kulawiec,

Wziąwszy je w rękę położył przed matką Achillesową.
615 

Ona sunęła jak sokół ze szczytu Olimpu śnieżnego,
Pysznie świecący rynsztunek od Hefaistosa niosąca.






Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Homer i tłumacza: Paweł Popiel.