Georgiki, ks. II (Wergiliusz, tłum. Słowacki)

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Wergiliusz
Tytuł Ziemiaństwo
Pochodzenie Obraz literatury powszechnej
Redaktor Piotr Chmielowski,
Edward Grabowski
Wydawca Teodor Paprocki i S-ka
Data wyd. 1895
Druk Drukarnia Związkowa w Krakowie
Miejsce wyd. Warszawa
Tłumacz Euzebiusz Słowacki
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
Artykuł w Wikipedii Artykuł w Wikipedii

B) Ziemiaństwo (Georgiki).
W pierwszej księdze tego dydaktycznego poematu, po pięknem wezwaniu bogów, zaledwie zaczął mówić poeta o czasie orki, zasiewów i o poznaniu gatunków ziemi, a już myśl o pracy i trudach, do rolnictwa przywiązanych, zwraca go do opiewania podań mitologicznych i szczęśliwego wieku Saturna. Od opisu pory zasiewów przechodzi do odmalowania czterech części roku. Wyznaczając ludziom zatrudnienia każdej porze właściwe, toruje sobie drogę do opisu burzliwej wiosny i jesieni. W księdze II-gej mówi o hodowli i rozmnażaniu drzew, między któremi pierwsze miejsce daje latorośli winnej i oliwce. Wyliczając rozmaite rodzaje drzew owocowych, zbacza do pochwały krainy ojczystej. Poznanie ziemi odpowiedniej każdemu rodzajowi drzew, sposoby poprawy, nauka o sadzeniu drzew i rozmaitych środkach rozmnażania zajmuje następnie poetę; a mówiąc o zwierzętach drzewom szkodliwych opisuje początek i przyczynę zwyczaju zabijania kozła na ofiarę Bachusowi. Ostrzegłszy wreszcie rolników, że potrzeba wielkiej pilności około winnic i sadów, kończy ustępem zawierającym pochwały życia wiejskiego. Ten ustęp przytaczamy, poprzedziwszy go opisem pożaru w lesie.

Od niebacznych pasterzy często ogień padnie,
Który pod smolną naprzód korę się zakradnie.
Tam rozdęty do górnych wnet gałęzi zmierza,
I po całem powietrzu smutny trzask rozszerza,
A chwytając drzew wierzchy, zwycięzca zuchwały,
Pustoszącym płomieniem ogarnia las cały.
Smolistą zgęszczon sadzą podnosi do góry
Mgły i czarnego dymu nieprzejrzane chmury;
Zwłaszcza kiedy z obłoków spadnie wicher srogi
I zadmie czarna burza nosząca pożogi.
....................
Trzykroć szczęśliwi, gdyby dobra swoje znali,
Rolnicy, co nie słysząc szczęka zbójczej stali,
Łatwy z łona łaskawej biorą pokarm ziemi.
Jeżeli pałac pyszny wroty wspaniałemi
We drzwi ich zrana zgrai pochlebców nie tłoczy,
Ni farb igrzysko z drogich skorup bawi oczy;
Jeśli miedź efirejska, szata złotem tkana
I wełna assyryjskim jadem farbowana,

I struta cynamonu przyprawą oliwa
Jest im obcą. Jednakże spokojność szczęśliwa,
Życie od zdrad dalekie, dostatków do woli
I swobodne zabawy na szerokiej roli,
Groty i wody żywe, łąki, gaje ciemne,
Ryk bydląt i pod drzewem uśpienie przyjemne:
Tam zarośle, tam knieja w zwierzynę obfita!
Młódź w żądzach wstrzemięźliwa, w pracy niepożyta.
Tam cześć bogów, tam cnoty synowskiej przykłady;
Sprawiedliwość ostatnia tam wysyła ślady,
Gdy z ziemi ku niebieskiej wzniosła się krainie.
Mnie nad wszystko, o święte Parnasu boginie,
Którym cześć niosę, wielką miłością przejęty,
Chciejcie gwiazd tajnej drogi pokazać zakręty;
Dlaczego się ćmi słonce, mieni nocy zorze,
Czemu się trzęsie ziemia, czemu wzdyma morze,
Czemu wzdęte wysoko, na odwrót opada?
Jaka spóźnionej nocy wstrzymuje zawada?
Lub czemu słońce, kiedy rzeki wiążą lody,
Tak się śpieszy zanurzać w oceanu wody?
Jeżeli krew oziębła, zmysł pojęcia tępy,
Do tych tajni natury zamkną mi przystępy;
Choć bez chwały naówczas, w lasach i strumykach
Rozkocham się w dolinach i cichych gaikach.
O, gdzie Sperchius płynie, gdzie Bacha kapłanki
Pląsają pod Tajgetem, nadobne Spartanki,
Któż mnie tam zaprowadzi, kto w Hemu dolinie
Postawi, i w drzew ciemnej ukryje gęstwinie!
Szczęśliwy ten, kto dociekł rzeczy przyrodzenia,
Zdeptał bojaźń i wzgardził losem przeznaczenia,
Chciwego Acherontu szumów się nie lęka!
I ten szczęsny, kto w wiejskich świątyniach przyklęka,
Czci Pana i Sylwana, i święte nimf zbory!
Nie mami go purpura, ni rzymskie topory;
Ani waśniące braci obchodzą niezgody,
Sprawy Rzymu, i zgubą grożące narody;
Ani te, które wściekłość od Istru napędza;
Nie zazdrości bogactwom; nie wzrusza go nędza.
Zbiera owoce, które obciążają drzewa,
I które hojna ziemia obficie wylewa.
Nie znają praw żelaznych, pism sądowych zbiorów,
Szalonych trybunałów, i prawniczych sporów.
Ci wiosłem mórz nieznanych zwiedzają przestwory,
Biegną na śmierć, lub wchodzą na monarchów dwory;
Ten ogniem niszczy miasta, i bogi domowe,
By miał perły w napoju, łoże purpurowe;
Inny czuwa nad złotem i skarby zgromadza;
Tego zachwyca mówców i sława i władza;

Ten słysząc, osłupiały, teatrów oklaski
Zazdrości świetnej chwale, wielbi gminu łaski,
Tych przelew krwi braterskiej napełnia rozkoszą;
Ci porzucają domy, mieszkania przenoszą,
Pod obcem niebem obcej szukając ojczyzny:
Rolnik, gdy krzywym pługiem grunt zaorze żyzny,
Nagrodzon, wyżywi dom i dzieci ochocze
I liczne stada bydląt i woły robocze.
Bez przerwy urodzaje: albo sad dojrzéwa
Albo stada zarodzą, lub żółknieją żniwa;
I role się upłodnią, przepełnią zagrody.
Przyjdzie zima; sycyońskie tłoczą się jagody,[1]
Tuczne żołędzią stada wracają, a lasy
Dają owoc, i jesień rozliczne zapasy,
Dojrzewają winogron na wzgórkach ostatki.
Tu lube koło szyi wieszają się dziatki,
Skromny wstyd domem włada, krów wymię ciężące
Tryska mlekiem, tu tłuste na wesołej łące
Walczą rogami kozły, w zbyt żywej rozprawie.
Sam rolnik w dni świąteczne, leżąc na murawie,
Nieci we środku ogień, drudzy czasze wieńczą,
Cześć dając wina bogu, wnet na grę młodzieńczą
Stawi cele, gdzie lotna ma ugodzić strzała,
Lub do wiejskich zapasów obnaża ich ciała.
Tak wzrośli Etruskowie, tak stare Sabiny,
Tak żył Romul i Remus, sławne Marsa syny,
Tak Rzym, król wszystkich rzeczy, do potęgi zdążył,
I jednym murem siedem twierdz wielkich okrążył,
Nim król dyktejski[2] berłem swym ogarnął ziemię,
Nim się krwią bydląt dzikie paść zaczęło plemię,
Saturn chętny po świecie przetaczał wiek złoty,
Nie jęczała stal twarda pod ciężkiemi młoty;
Ani trąba okropna i wieszcząca wojnę
Zatrważała swym grzmotem narody spokojne.

(Euzebiusz Słowacki).

W księdze III-ej oświadczywszy, że ma mówić o rzeczy dotychczas przez nikogo nietkniętej, opiewa obyczaje zwierząt domowych, ich użycie, ich własności, wady i zalety, łącząc to ze wspomnieniem krajów, które były pierwszą owych zwierząt ojczyzną, z pomnikami dziejów albo mitologii, mającemi jaki związek z traktowanym przedmiotem. W księdze IV-tej nakoniec mówi o walkach, zatrudnieniach, zwyczajach, ustawach rojów skrzydlatych t. j. pszczół. Całe dzieło kończy się ustępem o pasterzu Arysteju, który użaliwszy się matce swojej, bogince Cyrenie, na stratę poniesioną w pszczołach, zostaje przez nią zaprowadzony do Proteusza, a ten odkrywając mu przyczynę jego nieszczęść, opowiada o przygodzie Orfeusza i Eurydyki.
(Na język nasz przełożył Ziemiaństwo najprzód Waleryan Otwinowski 1614, potem Jacek Przybylski 1813, następnie Feliks Frankowski 1819, Aleksy Kotiużyński 1821. Częściowo tłómaczyli Ign. Krasicki, Euz. Słowacki, Felicyan Faleński i inni).





  1. T. j. oliwki.
  2. Jowisz.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Wergiliusz i tłumacza: Euzebiusz Słowacki.