Minęła pora błogich wczasów na kwaterze, Pora zalotów, biesiad i gawęd wesoła; — Dalej za broń rekrucie, trąbka w pochód woła:
Baczność! Dwójkami w prawo! Pułk zmienia swe leże!
Droga wasza daleka i twarda żołnierze! Szlusuj! choć mdleją nogi, choć znój ciecze z czoła, I niechaj ci gospody nie pachnie jemioła:
Dachem twym gołe niebo — łożem darnie świeże.
Jestem z pułku niedoli. Kto wie jak daleki Cel mojego pochodu: mogiła? — Wśród spieki Krocząc, upadam z trudu, głodu i pragnienia.
Idę — za całą ulgę mojego cierpienia Mogąc tylko przerzucać boleść, co mnie łamie, Jak piechur swój karabin — z ramienia na ramię!