Epizody z dziejów Małopolski w XIX stuleciu/IV

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Józef Białynia Chołodecki
Tytuł Epizody z dziejów Małopolski w XIX stuleciu
Wydawca Józef Białynia Chołodecki
Data wyd. 1920
Miejsce wyd. Lwów
Źródło Skany na commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


IV.
Udalryka Czyżewiczówna.


Postępem w ustroju społecznem jest wyrozumiałość, z jaką traktujemy błędy ludzkie przestępstwa, i wykroczenia, postępem jest dążność umoralniania zbrodniarzy, otaczania zwyrodniałych osobników troskliwą opieką, dbałością o ich zdrowie i wygody w murach więziennych, z drugiej jednak strony nie odpłacamy częstokroć należnem uznaniem, nie odpłacamy podnoszeniem zasług, wdzięcznością tym jednostkom, które poza spełnianiem zwykłych obowiązków zawodowych, poświęcają swe siły bezinteresownie, oddają nieraz do usług całe swoje jestestwo dla dobra współbliźnich, dla dobra ogółu, dla dobra Ojczyzny.
Ileż to setek, ile tysięcy prawdziwie zasłużonych ludzi drzemie zapomnianych w głębinach mogilnych, gdyż obowiązanym do wdzięczności potomkom nie przekazano nawet ich imion, nie przekazano ich czynów ku zachowaniu pamięci.
Miast granitowych pomników widnieją, zda sią[1], nad grobem ich zimne słowa:
„Murzyn spełnił swoją powinność, murzyn może odejść“.
Tego rodzaju refleksje nasuwają się nam zawsze, na widok stosów butwiejących aktów z epoki politycznych spisków i procesów, z epoki półtorawiekowej martyrologii narodu naszego.
Sięgamy ręką do jednego z takich stosów, chwytamy pierwszy z brzegu zwój papierów i oto natrafiamy np. na nieznane, okryte pyłem niepamięci, a godne uwiecznienia nazwisko szlachetnej córy narodu — szermierki o wolność Polski.
Była nią Udalryka Czyżewiczówna, córka Stanisława, urzędnika Inspektoratu skarbowego w Krakowie, rodem z Krosna, wieku lat 28, odstawiona z więzienia policyjnego do Sądu wojennego 10 maja r. 1864 pod zarzutem pełnienia służby kurjerki pomiędzy poszczególnemi oddziałami powstańczemi, ponadto pod zarzutem wykonywania obowiązków agentki Rządu narodowego, uwalniania z pod kluczów więźniów politycznych, dopomagania im do ucieczki, odbycia podróży do Preszowej (Eperies) dla wydobycia od rodziny Bornemissów funduszów do wykupna z rąk rosyjskich, przeznaczonego na Sybir, syna ich Adama, kapitana powstańców, w końcu pod zarzutem czterokrotnych podróży w Poznańskie i związków z wybitnymi członkami konspirancji.
Dowodów winy dostarczyły władzom austrjackim znalezione przy rewizji listy i dokumenta, spisy powstańców, legitymacja, pokwitowania kwot zebranych na cele narodowe, mapa Polski itp.
Jak potężnym był udział Czyżewiczównej w łonie organizacji, stwierdzają zakwestjonowane listy, z których przytaczamy poszczególne interesujące ustępy.
„Kochana Pani!“ — czytamy w liście z daty 26 czerwca r. 1863 — „List ostatni, w którym było wspomnienie o wywiezieniu więźniów i exekucji dopełnionej nad księdzem i cywilnym, zdaje się, żeś Pani nie odebrała, bo w nim znów była zmiana adresu pod jakim odbierać miałam „Czas“ — dziś znów nie w Częstochowie, lecz w Warszawie. Proszę Panią bardzo, aby przy zachowaniu poprzednich formalności na kopercie, w której będzie „Czas“ były wyrazy: „An Herrn Johann Gintsohn zu Warschau, poste restante“. Ten pan w okularach ciemnych niezrównanie jest wdzięczny za łaskawą pamięć. Chciej Droga Pani powiedzieć Stanisławowi Dymidowiczowi, aby p. S. Wojczyńskiego uprzejmie uściskał od osoby w czarnych okularach... Ucieszyłam się niesłychanie po przeczytaniu ostatniego listu, że tak cudownie Nasi uśli. Jesteś prawdziwym Aniołem, nie wyjeżdżaj więc z Krakowa, nie opuszczaj braci naszych; jesteś im bardzo potrzebna.
W obozie kobiety, które tam są, są bardzo źle uważane. Zakonnice jedne tylko mogą się tam znajdować, ale nie my... W Cytadeli, na odwachu pięć kobiet siedzi, wzięte z pola bitwy. Co z niemi zrobią, niewiem. Ks. Drewnowski jeszcze nie wywieziony, zdaje się, że wkrótce wyjedzie... Staram się o widzenie; wątpię czy otrzymam pozwolenie, wielkie trudności robią. Z Borkow... raz się tylko od wyjazdu Pani, widziałam w Cytadeli... Pani Grabowska ślicznie Pani dziękuje za pamięć...

Szczera przyjaciółka Emilia“.

„Smutno mi się zrobiło“ — opiewa drugi list bez daty — „że w Krakowie znajdują się ludzie bez serca, bez współczucia, egoiści; że i tam nasi bracia cierpią. Jesteś więc, Kochana Pani, jak Anioł opiekuńczy dla nich... Dnia 11 czerwca w pół do siódmej z południa przy ulicy Królewskiej ustawiono już dwa słupy telegraficzne, a każdy z nich ma po 9 dzwonków — porcelanowych. W dniu 10 czerwca wykrytem zostało, iż w Komisji skarbu, z głównej kasy Kongresówki, zabranem zostało 30 milionów złp. na cele krajowe. Niektórzy twierdzą, że nie na cel narodowy, tylko mieli ukraść Moskale, albo Mierosławski.
Nie pisz Pani, pan Julian, tylko ten pan w okularach. Bardzo dużo jest szpiegów, utworzonych przez szyzmę z kobiet i mężczyzn, tak w Krakowie, jak i w całej Kongresówce“.
„Łaskawa Pani“ — opiewa list z 6 stycznia 1864 — „Zmartwiliśmy się bardzo, że Władysława dalej posłano, ale prawdę mówiąc, spodziewałem się tego, że wszystkie wasze zabiegi będą daremne. Stosownie do życzenia Pani posyłam 300 fl. oblig., a dałem 2 obligacje swoje, bo Władysława dotąd bez kuponów...

Felix“.

„Łaskawa Pani“ — brzmi drugie pismo z tej samej daty — „Stosownie do polecenia pani Strzeszkowskiej posyłam na ręce Pani dla Niej 300 zł. obligacjami indemn. z kuponami. Nie wiem jednak, jak i czy Pani za granicę się dostanie przy teraźniejszych utrudnieniach przejazdów, jakie podobno zaprowadzono. Pani Strzeszkowska, czyli Pierszchalina będzie zapewne już w Radomiu, bo z Kielc musiała wyjechać. Łączę wyrazy poważania.
Jarocki.“

„Kochana Pani“ — pisze z Kielc Zofia Fanti pod datą 25 stycznia 1864 — „Znając poczciwe serduszko Pani dla biednych braci naszych i Jej współczucie, donoszę, że wszystkich trzech protegowanych, wczoraj wyprawili z partją do Radomia, pomimo silnych starań, jakie się robiło. Ich wymarsz był tak nagle zdecydowany, że zaledwie mogliśmy ich dogonić, aby po raz ostatni pożegnać się. Był to widok okropny; krew ścina się na wspomnienie obojętności familii tego szlachetnego młodzieńca. Czy nie miała Pani wiadomości z Eperies od rodziców p. Adama?“
Pod datą 6 lutego 1864 zwraca się Felicja N. do Czyżewiczównej z słowami: „...Zapewnie pamiętać Pani musisz na jakich warunkach mąż mój i radca mają być zupełnie wolni, tj. zapłaciwszy kontrybucji rubli 1000 razem. A na to zkąd fundusz? Udaję się do Kochanej Pani, poratuj nas, i wydobądź z tej biedy. Mąż mój, kiedy wydobywał z więzienia tego pana, nie znał go zupełnie. Ręczył majątkiem i osobą, bo tego koniecznie wymagano, a także prosił radcę od siebie o poręczenie. Za cóż ten biedny człowiek ma taką karę ponosić? Moja dobra Pani, zajmij się interesem, aby dobry skutek mógł nastąpić. Znieś się dobra Pani z p. Smagłow (skim), udaj się Pani do p. Mieczysława (Pawlikowskiego?), który już zapewne wolny być musi, a oni niech nas ratują. Wszak p. Miecz. był sprężyną do tego, niech on wejdzie w nasze położenie i niech da środek zapobieżenia naszemu upadkowi majątkowemu, bo zapłacenie powtórnej kontrybucji i różne inne podatki i ofiary grożą nam całkowitą ruiną.“
List bez podpisu z daty 13 lutego 1864. „Potrzeba zmienić adres „Chwili“ już nie Mademoiselle l. Comt. Louise Mixel à Varsovie lecz S. Excellence Ms. le Comte Nesselrode à Varsovie... A mnie staremu w czarnych okularach niech będzie wolno uścisnąć spracowane rączki Pani sprawą świętą naszą.“
Znowu notatka od Emilii z datą 11 kwietnia 1864. „Przemiana nazwisk na kopertach jest nieodzowna. „Czas“ wysyłać już nie pod adresem le comte Nesselrode, ale Imci Pan Tajbelson przy ulicy Franciszkańskiej w Warszawie“.
Dość chyba dowodów było dla organów sądu wojennego do wydania wyroku potępiającego, którym skazano, pod datą 1 lipca r. 1864, Czyżewiczównę za zbrodnię zakłócenia spokoju publicznego na 14 miesięcy więzienia. Rekurs przyniósł jej obniżenie kary o miesiące dwa. Stan zdrowia począł rychło szwankować. I nic dziwnego, wszakże już z chwilą uwięzienia stwierdził u niej lekarz sądowy objawy organicznej wady serca i oświadczył w swem orzeczeniu, iż obwiniona nie nadaje się wobec tego do chłosty rózgami.
Spędzała więc wśród mitręgi ciężkie dnie w murach kaziennych, zanim orzeczenie z 11 stycznia 1865 przyniosło jej wolność.
Pozostało przytem poczucie spełnionego obowiązku, wspomnienie przebytych cierpień za Ojczyznę.





  1. Przypis własny Wikiźródeł Błąd w druku; powinno być – się.