Elegia polska

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Melchior Pudłowski
Tytuł Elegia polska
Pochodzenie Fraszek Księga Piérwsza
Redaktor Teodor Wierzbowski
Wydawca Biblioteka Zapomnianych Poetów i Prozaików Polskich
Data wyd. 1898
Druk K. Kowalewski
Miejsce wyd. Warszawa
Źródło Skany na Commons
Inne Cały zbiór
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
Elegia polska.

Trzeba i ku urodzie wielkiej majętności
Tych zwłaszcza teraźniejszych czasów do miłości,
Których cnota nie płaci, na godność nie dbają,
Wiarę, statek, powolność w podłej cenie mają.
By snać świnia błocista, ubrawszy się w złoto,        5
Przyszła, ali świnię czczą, choć śmierdzi z niej błoto.

O nieszczęśliwe czasy! nie tak przed tym było,
Sama cnota płaciła, aż i wspomnieć miło.
Tę kto miał godność przy niej, chocia był ubogi,
Rychlej uszedł, niżli pan, dając złotorogi        10
Jeleń za upominek, aby go ważono.
Skryj się ty z swym jeleniem: ubogiego czczono.
Samą cnotą i niebo ludzie otwarzają,
Samą cnotą do Boga wolny przystęp mają.
Samą cnotą po śmierci i na wieki słyną,        15
Dziwna rzecz, chocia pomrą, że przecie nie zginą.
Prze cnotę i prze godność został bogiem nieba
Jowisz: mógłbym wyliczyć więcej, by trzeba,
Którzy z takich przymiotów snadniuchno wskórali,
Rzeczy snać niepodobnych łacno dostawali.        20
Neptunus morze posiadł, wiatrom rozkazuje
Eolus, Pluto zasię nad piekły króluje.
Wierz mi, iż nie za złoto, ani dla urody
Przyszli ci o takowe kosztowne dochody.
Cóż rozumiesz, by takie czasy nie bywały,        25
Których w miłości szwanki gładyszowie brali
I ci, co złocistemi skarby się chlubili?
W lepszej cenie cnotliwi, choć ubożsi byli,
I choć urody znacznej im nie dostawało,
Przedsię to nie szkodziło. Zaś przykładów mało        30
Na dorędziu jest o tym, gdzie nadobne panie
Takie rady widały, mając oko na nie?
Klimene się Febusem namniej nie brzydziła,
Choć miał ogniste czoło, tym się nie chydziła.
Dejanira nadobna też męża z ościstą        35
Miała brodą, by z błotną ową szczotką czystą.
Bachus choć był rogaty, wżdy Kressa nie dbała
O to namniej, i owszem Bacha miłowała.
Mars także choć kosmatą miał na sobie skórę,
Wżdy miał przede wszytkimi u Iliej górę.        40
Ze wszech piękna Cypria chromego obrała
I temu swą powolność skutkiem okazała.
Jedna rozkosz wspominać statecznemu człeku
Przeminęłego piękne obyczaje wieku,

Które kiedy porównać chce z teraźniejszemi:        45
Teraźniejsze nie mają co czynić z dawnemi.
Jako słońce miesiąca światłością przechodzi,
Tak daleko wiek dzisi za dawniejszym chodzi.
Więc też wszytko na świecie po czartu się toczy,
Bo w rozerwaniu ludzie ślepe mają oczy,        50
Nie bacząc, iż bogactwa także i uroda
(Spuszczać się na to dwoje nie leda jest szkoda)
Rzeczy nie wiekuiste: szczęście skarbem władnie,
Ten, który miał dziś dosyć, nazajutrz upadnie.
Gładkość u czasu w mocy, z czasem ta odchodzi,        55
Czas młodą twarz, czas starą i zmarzczystą rodzi.
Więc też bywa, iż która gładkość w kim miłuje,
Skoro ją czas odejmie, ali wnet żałuje.
Albo co go z bogactwa poczęła miłować,
Skoro wioski potraci, nu się tu frasować.        60
Także też który pięknej tylko dla gładkości
Dał się w niewolę: i tam prędko po miłości.
By jedno zmarsk na twarzy ujźrzał swojej paniej,
To wnet czci za półgrosza nie zostawi na niej.
Albo skoro przehuka, co miała nieboga,        65
Toby ją rad co rychlej wyprawił do Boga.
Czemu? bo na odmienne rzeczy się sadzili,
Więc się oba zarazem mizernie zdradzili.

Lepiej zawżdy na cnotę i patrzyć na statek,
Gdzie cnota, gdzie wiara, tam wesela dostatek.        70
K temu, kiedy jest jeden drugiemu po woli,
Nie wnet cię tam serce twe, nie wnet[myśl zaboli.

Ale cóż wżdy ja sobie darmo głowę psuję?
Świata znowu rozumem swym już nie zbuduję.
Miej złoto, kto miłuje, tak wiek dzisi niesie,        75
Tego puszczą, kto więcej w kalecie przyniesie.

Koniec.



Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autorów: Melchior Pudłowski, Teodor Wierzbowski.