Dwa wspomnienia/I

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Ernest Buława
Tytuł Dwa wspomnienia
Podtytuł I. Dwoje ich było
Pochodzenie Nowe poezye
Wydawca Księgarnia Seyfartha i Czajkowskiego
Data wyd. 1872
Druk Zakład nar. im. Ossolińskich
Miejsce wyd. Warszawa
Źródło Skany na commons
Inne Cały tomik
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
Dwa wspomnienia.


I. DWOJE ICH BYŁO.


Z nad Ilmy, wspomnień budzę dawne czasy,
Ilmo! płyń sobie między ciche lasy…
Dwoje ich było — on, posąg ruchomy
A jego rytmy jak kolumny Romy
W pieśni korynckich liści granitowe
Wieńczone, rosły w burzach — Olimpowe!..
On był jak wulkan śniegiem posrebrzany,
Kwiatem Europy całej zasypany…
Kiedym do niego z mą pieśnią się zbliżył,
Jak ptak z błękitu w dolinę się zniżył,
I zdało mi się że mnie z fortepianem
Niosła gdzieś chmura gromów! i niebiosa
Się rozsunęły chórem arf wezbranym,
Że mi niebieska w duszę spada rosa,
Że wszystkie bole — i wszystkie miłości
Spowiadam, z dźwiękiem zbiorowej ludzkości…
Kaskado tonów! tyś mi echem znanem!...

On się przechadzał, czasem stawał tylko,
Czasem na głowie rękę mi położył
I ta godzina łysnęła mi chwilką,
Myślałem… że mi niebiosa otworzył —  —

Minęły lata — na foro Romano
Go pożegnałem, kiedy księżyc biały
Czuwał, z Westalki ciszą… i sterczały
W mgle nocy gmachy z kolumną strzaskaną
I demoniczne o! boskie okruchy
Romy, w powojów splecione łańcuchy
Srebrem promieni jasne… w ciszy stały!
„I żyć to walczyć“ — rzekł mi — „nie kwiatami
„Wieńczą się czoła z zwycięstwa znakami“ —
Potem — opuszczon szedłem w moją stronę,
Na resztę — wieczną opuszczam zasłonę!..
Dwoje ich było! ona wietrzna, mała,
Do mego okna co dzień przylatała,
Co dzień świergotem zwiastowała rano,
Wkrótce w komnacie była obeznaną,
Zlepiła gniazdko na gzymsie złoconym,
Dla niej — zostało okno otworzoném,
I co poranka latała, wracała,
Aż z pisklętami w dal pożeglowała.
Siadała w bluszczach po nad Beethowena
Popiersiem, i słuchała melodyi Szopena.
I przyszła jesień, barwą doświadczenia
Złociła drzewa — ptaszyna z młodémi
Gdzieś odleciała… z drużyną plemienia,
I ja ująłem znowu kij pielgrzymi —
Dwoje ich było — którym duszę całą
Odkryłem w pieśni — kiedy w niej wezbrało,
On orzeł niebios — ona niebios pszczółka,
Dwoje ich było: Liszt — i ta jaskółka!..







Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Władysław Tarnowski.