Przejdź do zawartości

Strona:Nowe poezye Ernesta Bulawy.djvu/091

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
Dwa wspomnienia.



I. DWOJE ICH BYŁO.



Z nad Ilmy, wspomnień budzę dawne czasy,
Ilmo! płyń sobie między ciche lasy…
Dwoje ich było — on, posąg ruchomy
A jego rytmy jak kolumny Romy
W pieśni korynckich liści granitowe
Wieńczone, rosły w burzach — Olimpowe!..
On był jak wulkan śniegiem posrebrzany,
Kwiatem Europy całej zasypany…
Kiedym do niego z mą pieśnią się zbliżył,
Jak ptak z błękitu w dolinę się zniżył,
I zdało mi się że mnie z fortepianem
Niosła gdzieś chmura gromów! i niebiosa
Się rozsunęły chórem arf wezbranym,
Że mi niebieska w duszę spada rosa,
Że wszystkie bole — i wszystkie miłości
Spowiadam, z dźwiękiem zbiorowej ludzkości…
Kaskado tonów! tyś mi echem znanem!...

On się przechadzał, czasem stawał tylko,
Czasem na głowie rękę mi położył
I ta godzina łysnęła mi chwilką,
Myślałem… że mi niebiosa otworzył —  —