Do Marcinka Wiedzkiego

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Antoni Edward Odyniec
Tytuł Do Marcinka Wiedzkiego
Podtytuł Po przeczytaniu powieści J. Korzeniowskiego, „Emeryt“
Pochodzenie Poezye
Data wyd. 1874
Druk Drukarnia Gazety Lekarskiej
Miejsce wyd. Warszawa
Źródło Skany na Commons
Inne Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cały zbiór
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
DO MARCINKA WIEDZKIEGO.

(Po przeczytaniu powieści J. Korzeniowskiego, „Emeryt“).



Biédny Marcinku! szlachetny Marcinie!
Toć że się w nizkim urodziłeś gminie,
Żeś rósł sierota w nędzy i niedoli:
To choć potęgą twéj myśli i woli
Wzrosłeś do uczuć najwyższych w ludzkości:
Do światła w Prawdzie, do prawdy w Miłości,
Do poświęcenia bez miary i granic. —
Wszystko to tobie nie przyda się na nic.
Jesteś syn gminu — musisz ugrąźć w błocie.
Ale kto z młodu przewala się w złocie,
Kto w marmurowych pałacach się gnieździ,
Kto w pięknym koczu tęgą czwórką jeździ:
Ten — chociaż depcąc świętość czci i czucia,
Tonie aż na dno ziemskiego zepsucia,
Pije aż do dna z kielicha rozpusty,
I z kosterskiemi para się oszusty:
To nic! nie trzeba rozpaczać o panu.
Przez samą ciężkość gatunkową stanu
Wyjdzie on na wierzch — jak pączek z tłustości.

Choć krwawiąc serce niewinnéj miłości,
Igra w zaloty dla płochéj igraszki,
I łamie świętość swych przysiąg: — to fraszki!
Byle był pałac, wioska, i karéta,
Krzywdę kochanki przebaczy kobiéta:
Polor zagładzi szkaradę uczynku.
Lecz ty, syn gminu! — ty biédny Marcinku!
Ty! — choć twa miłość, nie z błyśnienia oczek,
Nie z form wydatnych przez lekki szlafroczek,
Nie z brzmienia głosu wdzięcznego dla ucha,
Lecz wzrosła w tobie z czci wyższego ducha,
I choć ją w każdéj stwierdziłeś potrzebie
Najcięższą z ofiar — zapomnieniem siebie:
Tyś jest syn gminu — wszystko to czcza mara!
Ni taka miłość, ni taka ofiara,
Wznieść i uzacnić nie mogą cię przecię:
Boś ty syn wioski — boś ty gminu dziecię!
O! jeśli prawda, że tak jest na świecie,
Toć — mówiąc twoim — „Ściechurskim“ — wyrazem —
„Niechże go wszyscy djabli porwą razem!“ —
Lecz że i wieszcz to za prawdę obwieszcza.
Kraj i potomność zapytają wieszcza.
Bo on, mistrz słowa, wysoki, promienny,
On, kapłan myśli i prawdy plemiennéj,
I co go naród jak kapłana słucha:
On, wobec Prawny, Sumienia i Ducha,
Winien próbować myśli swoich stróny,
By na ich nótę chór serc nastrojony
Nie zmącił hymnu Nadziei i Wiary:
W Boga, i w ludzkość i w świętość ofiary.

1852.






Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Antoni Edward Odyniec.