Łzę zrodzi tylko we łzach wykąpany Śpiew twój, pieśniarzu! Krom własnego ducha, Gdzież czarodziejskie masz lustro? Otucha
Twoja radosna i twe krwawe rany
To twój amulet. Jak martwej fontany Zimnych wytrysków, tak się hymnów słucha, Rzeźbionych w pysze; gdy powieka sucha
Była ich twórcą, dźwięczne twe peany
Są dla pragnących Martwem Morzem... Pieśni Bóg, ten Bóg słońca, nie jest niewolnikiem Twoim, lecz Łowcą, który strzał bezlikiem
Mierzy w twe serce... I wówczas — nie wcześniej —, Gdy cię przeszyje jego pocisk, wnętrze Rozkrwawią bratnie twe bole najświętsze.