Bóg Jezus w świetle badań cudzych i własnych/8

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Andrzej Niemojewski
Tytuł Bóg Jezus w świetle badań cudzych i własnych
Podtytuł Z 112 wizerunkami i rysunkami
Wydawca Wydawnictwo „Myśli Niepodległej“
Data wyd. 1909
Druk L. Biliński i W. Maślankiewicz
Miejsce wyd. Warszawa
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
8.  CUDOWNY LEKARZ.

Pomniki piśmiennictwa, z których orjentujemy się o dawnych stosunkach na Wschodzie Starożytnym, opowiadają nam wprost fantastyczne rzeczy o niedoli ludzi, cierpiących na choroby zaraźliwe. Trąd, parchy, dżuma, malarja grasowały przeraźliwie a były w dodatku wedle wyobrażeń ówczesnych karą niebios za grzechy. Każda choroba miała swego ducha, który w człowieka wstępował. Wybuch epidemji był dowodem, że nastąpił wybuch bezbożności. Chorych a więc grzesznych wypędzano tłumnie z miast, z okręgów, z krajów. Albo szli na pustynię, albo spędzano ich do łomów kamiennych, jak donosi Manetho, między Nilem a Morzem Czerwonem, gdzie żyli i pracowali w największej niedoli. Niekiedy, jak donosi Lysimachos z Aleksandrji, topiono ich gromadnie w Morzu Czerwonem. Wedle jednych źródeł wypędzono w ten sposób raz 80,000 ludzi z Egiptu; wedle drugich źródeł aż 250,000 a wedle innych 380,000. Gdyby te cyfry były nawet znacznie przesadzone, gdyby im odjąć jedno lub dwa zera, to i tak jeszcze będą one kolosalne a położenie chorych, wytrąconych ze społeczności ludzkiej, prerażające. Ziemia żadnej nie dawała im pomocy, nauka lekarzy ówczesnych była wobec swego niskiego stanu a ich ubóstwa i liczebności śmiesznie bezsilna. Liczyć mogli tylko na cud. Ten cud, wyczekiwany gorączkowo, był jedyną ich nadzieją. Cóż tedy dziwnego, że pilnie słuchali wszystkich wieści o cudownych lekarzach i cudownych uzdrowieniach. Nie mogło być mowy o tem, co się dziś nazywa kuracją, zabiegami leczniczemi, pielęgnowaniem. Cudowny lekarz przychodził, wkładał ręce, spojrzał w niebo, zaklął ducha choroby i duch natychmiast wychodził z człowieka.
Ale któż przyjść mógł do takich nędzarzy? Czy bogaty, czy mądry? Nie, tylko nadzwyczaj miłosierny. Tylko taki, w którym miłość zwalczyła wszystkie lęki i uprzedzenia. Ideał takiej miłości nadzwyczajnej wyśpiewany został w Pierwszym Liście do Koryntjan. Nigdy przedtem ani potem szlachetność porywów altruistycznych tak złotemi nie przemówiła usty:
„Gdybych mówił językami ludzkiemi i anielskiemi, a miłościbych nie miał, stałem się jako miedź brząkająca albo cymbał brzmiący. I chociabych miał proroctwo i wiedziałbych wszystkie tajemnice i wszelką naukę i miałbych wszystkę wiarę, tak, iżbych góry przenosił, a miłościbych nie miał: nicem nie jest. I choćbych wszystkie majętności moje rozdał na żywność ubogich i choćbych wydał ciało moje tak, iżbych gorzał, a miłościbych nie miał: nic mi nie pomoże. Miłość cierpliwa jest, łaskawa jest, miłość nie zajrzy, złości nie wyrządza, nie nadyma się. Nie jest czci pragnąca, nie szuka swego, nie wzrusza się ku gniewu, nie myśli złego, nie raduje się z niesprawiedliwości, ale się weseli z prawdy: wszystko znosi, wszystkiemu wierzy, wszystkiego się nadziewa, wszystko wytrwa. Miłość nigdy nie ginie: choć proroctwa zniszczeją, chociaż języki ustaną, chociaż umiejętność będzie zepsowana. Albowiem po części znamy i po części prorokujemy. Ale gdy przyjdzie, co jest doskonałego, co jest po części, zniszczeje. Gdym był dziecięciem, mówiłem jako dziecię, rozumiałem jako dziecię, myślałem jako dziecię; lecz gdym się stał mężem, wyniszczyłem, co było dziecinnego. Teraz widzimy przez zwierciadło, przez podobieństwo; lecz w on czas twarzą w twarz. Teraz znam po części; lecz w on czas poznam, jakom i poznany jest. A teraz trwają wiara, nadzieja, miłość, to troje; a z tych większa jest miłość”.
Człowiek takiej miłości nie pójdzie do możnych i bogatych, ale do chorych i nieszczęśliwych; nie pójdzie do świątobliwych, czyli zdrowych, ale do grzesznych, czyli chorych. Uzdrowi je i to będzie dopiero NOWA NAUKA (Marek I, 27).
W rozgorączkowanych umysłach tworzyły się wizje takiego cudownego lekarza, o którym zresztą wieści chodziły z kraju do kraju. Jeszcze w pomnikach babilońskich znajdujemy opisy cudownych uzdrowień, które jednak wymagają zawiłej formalistyki i dużego względnie ceremonjału. Tradycja ewangieliczna bardzo to wszystko uprościła.
TRĄD.
— Panie, jeśli chcesz, możesz mnie oczyścić!
— Chcę bądź oczyszczony!  A gdy rzekł, natychmiast odszedł trąd od niego (Marek I, 40 — 42).
DUCH NIECZYSTY.
Zagroził mu Jezus, mówiąc:
— Milcz a wynidź z człowieka!  I duch nieczysty wyszedł z człowieka (Marek I, 23 — 26).
GORĄCZKA.
Przystąpiwszy do świekry Szymonowej, podniósł ją, ująwszy ją za rękę, a wnet ją gorączka opuściła, i służyła mu (Marek I, 31).
POWIETRZEM RUSZONY.
— Synu, odpuszczone są grzechy twoje. Wstań, weźmi łóżko twe i idź do domu.
A on natychmiast wstał a wziąwszy łóżko, wyszedł (Marek II, 11 — 12).
LEGJON ZŁYCH DUCHÓW W CZŁOWIEKU.
— Wynidź, duchu nieczysty, z człowieka! Co za imię masz?
— Imię mi wojsko, albowiem nas jest wiele.
I prosił go bardzo, aby ich nie wyganiał z krainy. A było tam wielkie stado wieprzów.
— Puść nas w wieprze!
Dopuścił im Jezus, weszli w wieprze i wpadło stado wielkim pędem z przykra w morze, około dwu tysiącu i potonęli w morzu (Marek V, 8 — 13).
PŁYNIENIE KRWI.
Niewiasta, która miała płynienie krwi przez dwanaście lat i dużo ucierpiała od wielu lekarzów, przyszła z tyłu między rzeszą i dotknęła się szaty Jezusa. I natychmiast wyschło źródło krwie jej (Marek V, 25 — 34).
GŁUCHONIEMY.
Przywiedli mu głuchoniemego. Wejrzał w niebo, westchnął i rzekł:
— Effata, to jest: otwórz się.
I wnet się otworzyły uszy jego i rozwiązała się zawiązka jeżyka jego i mówił dobrze (Marek VII, 32 — 35).
ŚLEPY.
Przywiedli mu ślepego i poprosili go, aby go dotknął. A ująwszy ślepego, wywiódł go za miasto: a plunąwszy na oczy jego, włożywszy ręce swe, pytał go, jeśliby co widział. A on patrząc, mówił: Widzę ludzi jako drzewa chodzące. Potem zasię położył ręce na oczy jego, i począł widzieć, i uzdrowiony jest (Marek VIII, 22 — 25).
DUCH NIEMY.
— Nauczycielu, przywiodłem tobie syna mego, który ma ducha niemego. Który go gdziekolwiek napadnie, tłucze go, i  ślini się, i zgrzyta zębami, i schnie. I mówiłem uczniom twoim, aby go wyrzucili, a nie mogli.
— Jako dawny czas jest, jako mu się to przydało?
— Z dzieciństwa.
Jezus zagroził duchowi nieczystemu:
— Głuchy i niemy duchu! Ja tobie rozkazuję, wynidź z  niego a nie wchodź więcej weń.
I wyszedł z niego (Marek IX, 16 — 25).
ANTAGONIŚCI.
— Nauczycielu, widzieliśmy niektórego w imię twoje czarty wyrzucającego, który nie chodzi z nami, i zakazaliśmy mu.
— Nie zakazujcie mu; albowiem żaden nie jest, któryby czynił cuda w imię moje, a mógłby prędko źle mówić o mnie. Bo kto nie jest przeciwko wam, za wami jest (Marek IX, 37 — 39).
ANTYCHRYŚCI.
— Jeśliby wam kto rzekł: oto tu jest Chrystus, oto tam, nie wierzcie, bo powstaną fałszywi Chrystusowie i fałszywi prorocy, i będą czynić znaki i cuda ku zwiedzeniu (Marek XIII, 21 — 22).
Listy Apostołów nic nie wspominają o Jezusie jako o cudownym lekarzu i o cudownych jego uzdrowieniach. Wieści te pojawiają się dopiero w ewangieljach i to nadzwyczaj licznie. Jest odrazu istna powódź uzdrowień.
W Papyrusie Berlińskim, pochodzącym mniej więcej z roku 1500 przed naszą erą, znajduje się formułka zaklęciowa przy ewangielicznem wkładaniu rąk wymawiana: „Obie moje ręce leżą na tem dziecku, obie ręce Izydy lezą na niem, jako Izyda obie ręce położyła na Horusie”.
Notatkę tę czerpiemy z pracy dr. A. Wiedemana „Magie und Zauberei im alten Aegypten”. Zaklinanie demonów chorobotwórczych w Babilonji i Assyrji opracował znowu dr. Otto Weber w „Daemonenbeschwoerung bei den Babyloniern und Assyrern”. Formułki są rozmaite: „Zły Utukku wychodź z jego ciała”, „Zły Rabissu wychodź z ciała”, „Zły Gallu wychodź z ciała”, „Zaklinam cię przez Bela, pana świata”, „Zaklinam cię przez Anunnaki, wielkie bogi”, „Wielki pan Ea posłał mnie, czarowne swe zaklęcie włożył w usta moje” i t. p.
Formy te zresztą zachowały się do dnia dzisiejszego. W „Rituale Sacramentorum” (Wilno 1903, u Józefa Zawadzkiego) znajdują się formułki dzisiejszych egzorcyzmów, dokonywanych przez księży: „Egzorcyzmuję i zaklinam was, przeklęte djabły, jacykolwiek i ilukolwiek was jest, którzy przez czary, zamówienia i bezbożne sztuki człowieka wam oddanego tego człeka (albo: to miejsce: albo: to stworzenie boże) zgubnie prześladujecie: byście stąd odtychmiast z wszelkiemi waszemi omanami i sposobami uchodziły” etc. (str. 293). „Egzorcyzmuję was, niosące zarazę (pestiferos) myszy (albo: szarańczę, albo: robaki, albo: inne zwierzęta) przez Boga Ojca † wszechmogącego Jezusa Chrystusa † Syna jego jedynego, Ducha † Świętego, od obu idącego, abyście najspieszniej ustąpiły z pól i łanów naszych a więcej na nich nie grasowały, lecz do miejsc przeszły, w których nie mogłybyście nikomu szkodzić” etc. (str. 314).
Obrońcy człowieczeństwa Jezusa chcą związać rzekomą lego ucieczkę do Egiptu z możliwemi studjami u tamtejszych Terapeutów. Zapominają jednak, że wedle tej samej legendy Jezus jest jeszcze niemowlęciem przy piersi matki i jako niemowlę wraca. Jest to jeden z typowych przykładów REALIZOWANIA legendy. Odrzuca się fakt niemowlęctwa a pozostawia fakt wędrówki do Egiptu. Taka metoda niema nic wspólnego z naukowością.
Ale zwolennicy człowieczeństwa Jezusa idą jeszcze dalej. Twierdzą, że wszystkie te legendy o cudownych uzdrowieniach owijały się dokoła rzeczywistego wrzeciona, całkiem ono wrzeciono pokrywając. Jeśli jednak mamy trzymać się porównania, to powiedzmy, że bardzo często bierze się jakiś stary zwitek papieru zapisanego, który zastępuje wrzeciono, i dokoła mego wije się kłębek. W tym wypadku zastępowały realne wrzeciono jeżeli nie papierki, czyli papyrusiki, to bądź co bądź treść ich, która szła nie z papyrusów do ludu, ale odwrotnie, z ludu do papyrusów.
Wszystko, co się dzieje z autorami Listów Apostolskich i ich otoczeniem, jest przeważnie dość ziemskie. Jeżeli Jezus wedle ewangielji Marka (VI, 13) dał uczniom moc uzdrawiania, to ta moc w Listach wcale się nie przejawia. Piotr uzdrawia cudownie tylko w Dziejach Apostolskich, III, 6 etc., IX, 32 etc, lub wskrzesza z umarłych (IX, 36 etc.). Ale nie w Listach. Jest kilka „wizji”, jest kilka scen cudownych, ale na ogół widać tylko żmudną pracę propagandy i walki z przeciwnościami. Paweł w Liście jednym upomina się o zwrot książek i o odesłanie opończy. Piotr w Listach ani słowem nie wspomina, by Jezus kogokolwiek wyleczył. Jan pisze list pasterski w rodzaju dzisiejszych listów biskupich lub papieskich. To samo Juda. Włóczą się wprawdzie różni żydzi-zaklinacze, którzy poprzysięgają duchy w imię Jezusowe, co się uczniom bardzo nie podoba, ale to właśnie świadczyłoby przeciwko człowieczeństwu a za POWSZECHNOŚCIĄ bóstwa potężnego, będącego własnością publiczną. Wiadomość o tem znajduje się w Dziejach Apostolskich (XIX, 13).
Powyżej przytoczone przykłady cudownych uleczeń są tylko kategorją teofanji. Nie czarodziej uzdrawia, ale zjawiający się Bóg. On schodzi w dom i wypędza duchy chorobotwórcze. On staje w pośrodku cierpiących a zły demon pierzcha z ciała człowieka.
Ludzie chorzy byli nad wyraz pokrzywdzeni. Nietylko cierpieli, ale cierpienie ich było prócz tego dyfamacją. Były to jawne piętna ich grzeszności i bezbożności. To może nam tłomaczy ideę Ewangielji, iż Jezus krąży prawie wyłącznie śród celników, opętańców, jawnogrzesznic i różnych osobistości podejrzanych.
Bóg ujmuje się za nimi. Syn boleści szuka drugiego syna boleści. Zbawcy wszystkich ludów cierpieli, czy zwali się Adonisami, Prometeuszami, Heraklesami, czy Kryszna, Sakya-Muni, Tammuz, Hesus, Kwetcalkuatl, Attis, Ozyrys, Quirinus, Mitra. Wszyscy oni cierpią za ludzkość, wszyscy niosą jej pomoc, wszyscy spieszą do syna boleści. Wyliczam tytułem przykładu dwunastu. Było ich jednak znacznie więcej, jeżeli się rozpatrzy należycie całość znanego materjału mitologji porównawczej.
Nadzwyczajny realizm świętych mitów sprawia, iż umysły naiwne traktują ową świętą beletrystykę jak kroniki historyczne. Ale z wszystkich tego rodzaju kronik uznaje się za prawdziwe i wiarogodne tylko te, które należą do religji bieżącej.
Owidjusza „Metamorfozy” i Marka „Ewangiełja” stoją pod tym względem na jednym poziomie. Obaj autorowie uwili z przepięknych mitów przepiękne poematy. Ta tylko zachodzi różnica, że religja Owidjusza dawno przebrzmiała a religja Marka do dnia dzisiejszego żyje i działa na naszą psychikę.
Karol Darwin powiedział, że ludzie ówcześni byli nieprawdopodobnie ciemni i łatwowierni. Przeglądając prace Webera, Franka lub Oefelego o wypędzaniu demonów chorobotwórczych i o lecznictwie na Starożytnym Wschodzie, godzimy się ze zdaniem Darwina. Ale czy i dziś ludzie nawet ukształceni nie korzystają z usług wróżek, kabalarek, chiromantów i rozmaitych medjów? Czy i dziś napróżno dla nich nie istnieją uczeni, jak Ramsay, Haeckel, Platę, jak wówczas napróżno istnieli  Strabo, Plutarch i Plinjusz starszy? Czy i dziś urzędowo nie  wypędza się egzorcyzmami djabłów, szarańczy, robactwa, jak świadczy wydana w Wilnie 1903 roku książka „Rituale Sacramentorum”?
Piękno poetyckie ewangielji znieczula w czytelnikach nerw krytycyzmu. Sugestja idąca z przepięknego utworu działa na rozum paraliżująco. Nie chcemy sobie psuć wrażenia wytykaniem różnych bezsensów. Na skrzydłach rytmiki poetyckiej lata często jak motyl różnobarwny owad bardzo brzydkiego przesądu. Źle czytamy stare teksty i w dodatku w przekładach. Podoba nam się, że trędowaty został „nagle” uzdrowiony; ale nie postrzegamy, że trąd niby jakaś osoba wyszedł z niego. Moźnaby studja psychologiczne robić nad naszem czytaniem i nad urabianiem się sądów historycznych na podstawie takiego czytania.
Że zaś to błędne czytanie jest faktem historycznego znaczenia, dowodzi tego całe uczłowieczenie Jezusa na podstawie takich tekstów, jak Listy Apostolskie, i wkładanie w te listy całej treści Ewangielji.

Rozpatrzywszy ŚWIADECTWA NIEBIOS, które dla Syna Legendy przez kilkanaście wieków były zupełnie dostateczne, zajmijmy się z kolei ŚWIADECTWAMI ZIEMI, o które przecież ów Syn Legendy się postarał a które okiem łudzi XX-go wieku owartościować jesteśmi mocni.




Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Andrzej Niemojewski.