Autobiografia Salomona Majmona/Część druga/Rozdział pierwszy

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Salomon Majmon
Tytuł Autobiografia Salomona Majmona
Wydawca Józef Gutgeld
Data wyd. 1913
Druk Roman Kaniewski
Miejsce wyd. Warszawa
Tłumacz Leo Belmont
Źródło skany na Commons
Inne Cała część druga
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
ROZDZIAŁ PIERWSZY.


More Newochim. Jego plan, cel i metoda. Teologia polityczna.

Najważniejszem dziełem Majmonidesa jest bezwątpienia tylekroć już wymienione przezemnie More Newochim. Występuje w niem na jaw czysta miłość prawdy, nieobludny religijny i moralny sposób myślenia autora, jego głębokie wejrzenie we wszystkie dziedziny poznania ludzkiego i jego filozoficzny duch, przenikający wszystko według jego własnej a wzorowej metody.
Plan tego wyborowego dzieła (jak to Majmonides sam wyjaśnia w przedmowie i jak wskazuje sam tytuł) zawiera się w pouczeniu wahających się w wierze czyli przywróceniu harmonii między wiarą (religją) i poznaniem rozumowem. Jego metoda jest sztucznym brakiem porządku i metody; jego styl i wykład są wspaniałe. Zdaje się, że słyszymy nakazujący cześć głos samej prawdy. Celem autora jest udoskonalenie zdolności poznania i woli.
Całe dzieło ujęte zostało w formę listu Ben Rabbi Jehudy do swego słynnego ucznia Rabbi Józefa i napisane w języku arabskim, z którego następnie przełożył je Rabbi Samuel aben Tiben na mowę hebrajską.
W pewnym liście do tegoż pisze on: „Ceniłem Cię zawsze wysoko, ceniłem, zanim jeszcze zawarłem z Tobą znajomość osobistą; gdyż z pism twoich, które doszły do mnie, poznałem twoją wielką pilność w badaniach i twoje zamiłowanie do spekulacyi filozoficznej. Wszelako myślałem przez czas długi, że bodaj siły twoje nie odpowiedzą zamiarom.
Ale kiedyś uczęszczał stale na moje odczyty astronomiczne i poprzednie z dziedziny czystej matematyki, umocniłem się w mojej pierwszej opinii o tobie; bowiem poznałem dobrze i twoją zdolność sądu i twoje bystre pojęcie. Zauważyłem wprawdzie, że twój popęd do nauk matematycznych zachodził nieco za daleko, ale nie powstrzymywałem ciebie, przewidując, że będzie to miało dobry wpływ na twoją umysłowość a gdy słuchałeś u mnie kursu logiki, przekonałem się, że nadzieje moje co do ciebie nie zawiodły mnie; podówczas uznałem, że godzien jesteś tego, aby ci udzielone były tajemnice pism prorockich t. j. rozumne wykładnie tych rzeczy, które tajemnicami są dla tych, co klucza do nich nie posiedli. Dałem ci w tej mierze kilka wskazówek, zauważyłem jednak, że nie chcesz zadowolnić się niemi i pragnąłbyś otrzymać szczegółowsze wyjaśnienie pewnych teologicznych przedmiotów; zarówno chciałeś usłyszeć zdanie o poglądach djalektyków i o używanych przez nich metodach. Przyszedłem do wniosku, że wiele rzeczy z tej dziedziny zkądinąd już poznałeś, ale że twemu wielkiemu duchowi to nie wystarczyło. Ale zmuszony byłem tu już powstrzymać ciebie i doradzić ci, abyś te przedmioty badał kolejno, w pewnym porządku, gdyż przełożyłem sobie, że winieneś prawdę poznawać metodycznie, a nie sposobem przypadkowym. I oto, gdy Opatrzności spodobało się nas rozłączyć, postanowiłem po długim namyśle dziełu niniejszemu nadać formę, pisaną tak dla twojego użytku, jako i tych, którzy są do ciebie podobni — i przesyłać ci je stopniowo zeszytami“.
Dzieło to zajmuje się na wstępie trafnem wyjaśnieniem poszczególnych wyrażeń, które napotykają się w pismach proroków; niektóre z nich są wspólne, swoiste (wielu rodzajom przedmiotów); inne są przenośne (z pewnych przedmiotów na analogiczne), ale przez ludzi nieświadomych brane są zawsze w jednem tylko znaczeniu; wreszcie istnieją wyrażenia wątpliwe[1].
„Wszelako nie zamierzam w dziele niniejszem wyjaśniać przeciętnemu człowiekowi lub każdemu początkującemu w sztuce myślenia wszystkich tych wyrażeń; nie pragnę też pouczać tych, którzy niczego więcej uczyć się nie chcą prócz praw (religijnych); pragnę dać krótkie wskazania li temu, w którego duszę religia zapuściła trwałe korzenie przez wychowanie i przyzwyczajenie, kto jest istotnie obyczajny i nie obcy naukom filozoficznym; kto przeto z jednej strony jest wprawdzie skłonny dawać posłuch rozumowi, — z drugiej przecie strony wprawiony jest w zakłopotanie zwyczajnym sensem Pism a Świętego, (które w wielu wypadkach przeczy rozumowi), a tym sposobem z konieczności wielki ogarnia go niepokój. Bo gdyby poddał się tylko rozumowi i odrzucił całkowicie wyobrażenia nabyte śladem zwykłego sensu Pisma Świętego, to musiałby się lękać, iż przez to jakąś ujmę swej religijnej wierze przyniesie; gdyby zaś, przeciwnie, trzymał się tylko zwykłego tekstu i nakazał milczenie rozumowi, to musiałby znowu ulęknąć się, iż w ten sposób prawdziwość jego wiary szkodę poniesie.
Więc spotykające się w pismach prorockich alegorje w inny być wyłożone w tem dziele, lub conajmniej czytelnikowi podane, jako alegorje, choć powszechny pogląd za takie ich nie uważa, zkąd wprawiają one myśliciela w nielada kłopot. Z tego powodu tytułuję dzieło niniejsze: More hauwochim — nauczyciel i przewodnik błądzących. Nie przyrzekam oczywiście, iż to dzieło usunie wszelkie możliwie wątpliwości, jakie komuś nasunąć się mogą, lecz uczyni to jeno względem najważniejszych. Nie będzie też żaden rozsądny człowiek żądał odemnie, abym każdą dotkniętą materję wyczerpał do dna, lub przeprowadzał w pełni każdą wykładnię moją omawianej przezemnie allegorji; niepodobnaby tego dokonać, nawet w wykładzie ustnym, tem mniej jest to możliwe w pracy piśmiennej. Zniewolony jestem to wszystko naprzód wyrazić, ażeby dzieło to nie stało się tarczą strzelniczą dla każdego wydającego się sobie mądrym durnia, który zechce w nią skierować strzały swojej głupoty.
„Dam tedy w dziele obecnem (zgodnie z przepisami talmudu) człowiekowi myślącemu samodzielnie jeno pewne znaki dotyczące podstaw wiedzy przyrodniczej i metafizyki, ale i te nie będą tu podane metodycznie, lecz rozrzucone w pośród innych tematów. Prawdy będą się w tem dziele tylko ukazywać, aby natychmiast ponownie ukryć[2], co odpowiada mądrości boskiej (naturze rzeczy), która najważniejsze prawdy przed zwykłem okiem ukrywa; ztąd też w psalmach rzeczono: tajemnica Boga istnieje tylko dla jego pobożnych.
„Nie powinieneś jednak myśleć, drogi czytelniku, że ja sam jestem w pełnem tych tajemnic posiadaniu; nie! czasami błyśnie nam, ludziom, prawda na mgnienie oka, ale tuż natychmiast zaciemnia ją nasza forma cielesna i moc nawyknienia.
„Jesteśmy tedy podobni onemu, co jedzie poprzez ciemną noc i raz w raz postrzega błyskawicę dla jednych przecie ludzi łyska się ustawicznie przez całą noc; to właśnie był stopień oświecenia największego ze wszystkich proroków — Mojżesza, o którym rzeczono: „Ty jednak zostań przy Mnie“, (przy prawdziwem poznaniu Mej istoty). Dla innych łyska się w większych lub mniejszych przerwach. Ba, bywają i tacy, którym światło błyskawicy ukazuje się przez całą noc tylko raz jedyny; o tych powiedziano: „Wieszczyli tylko (jeden raz), ale nie więcej“. Są i tacy, co nigdy w życiu nie mieli szczęścia być olśnionymi przez błyskawicę, widzieli tylko zdaleka w mroku świecące ciało, ale i to słabe światełko nie jaśniało dla nich stale, jeno pojawiało się i znikało w różnej mierze i w różnych odstępach czasu.
„Podobnież istnieją rozmaite stopnie mądrości. O tych wszelako, co światła nie ujrzeli nigdy, ale wciąż dreptali po omacku w pomroce, o tych powiada psalm: „nie wiedzą nic, nic nie pojmują, jeno błądzą w ciemnościach“, a zaś księga Hioba: „nie widzą światła, które tak jasno świeci na niebie“. A to jest motłoch, o którym mówić nie chcę.
„Z nauczaniem tych prawd podniosłych rzeczy mają się, jako z uczeniem się onych. Boć nawet tych, któremi owładnęło się w pełni, niepodobna wyłożyć ponownie we właściwym porządku, jak to się dzieje z innemi gałęziami wiedzy, których przedmiot daje się wyłożyć naocznie. Wyrażenie odpowiednie do przedmiotu i zręczna metoda w wykładzie niekiedy dają się same odrazu i równocześnie; czasami jednak kosztuje nas wiele wysiłków znalezienie obojga. Starodawni mędrcy czuli się z tego względu zniewoleni uciekać w takich wypadkach do baśni i allegoryj; bo gdy ktoś zechciał naprzekór temu podać te prawdy bez osłony, jako je sam był ujął, to wykład jego nabierał takiej mglistości i rozwlekłości, iż niedogodność tam tego sposobu była w porównaniu z tem drobiazgem. Mędrcy i w tem, jak wszędzie, przez samą naturę rzeczy byli posłuszny mi woli Boga.
„Kiedy zapragnął Bóg społeczność naszą udoskonalić za pomocą swoich praw praktycznych, to mędrcy owi w założeniu tych praw przyjęli pewne teorje czyste, które ze swej strony oprzeć się musiały na trafnych pojęciach o Bogu i Jego do nas stosunku, czyli na teologii naturalnej. A że ta ostatnia zakładała z góry wiedzę o naturze, to rozpoczął On swoją księgę praw — historią stworzenia, która jest alegorycznem przedstawieniem zasad nauki przyrody. Nasi mędrcy mówią: Sposób stworzenia nie może być żadnemu człowiekowi wyjaśniony, a dlatego pismo nasze wyraża się krótko: z początku Bóg stworzył niebo i ziemię. Chcieli przez to rzec, iż historja stworzenia zawiera ważne tajemnice natury.
„W tym celu pismo musi posługiwać się wieloznacznemi wyrażeniami, które człowiek przeciętny w zgodzie ze swemi skromnemi zdolnościami, natomiast mędrzec na rozumniejszy sposób wykładać powinien“

I oto bada Majmonides wagę trafnego wykładu baśni, allegoryj, oraz innych niewłaściwych wyrażeń, dla istnej znajomości pisma świętego; wskazuje też różne rodzaje takiego wykładu. W końcu następuje upomnienie pod adresem czytelnika, aby czytał to dzieło z najwyższą uwagą i dopiero po należytem przygotowaniu się; przedmowa kończy się następującemi słowy:
„Wiem, że i ten, który poczyna myśleć, może z dzieła tego pewną wyciągnąć korzyść; lecz wyćwiczony myśliciel, którego zachwiał rozum w jego wierze, bez wątpienia chętnie powita je w całości. Obłąkane głowy natomiast, których mózg przepełniony jest fałszywemi sądami i metodami nieprawidłowemi, (biorą je za prawdziwą mądrość, gdyż o takowej nie mają żadnego pojęcia) — odwrócą się ze wstrętem od tej książki; po części, ponieważ nie rozumieją nic, co uraża ich próżność, po części ponieważ odkrywa ona ich pustkę duchową a niedorzeczność ich przesądów oraz fałszywych mniemań w jasnem stawia świetle.
Bóg jest mi świadkiem! Jakże długo zatrzymywałem to dzieło, gdyż osnową jego są przedmioty największej wagi i ponieważ jest ono u mojego narodu jedynem w swoim rodzaju.
Atoli obecnie wypuszczając je w świat, opieram się na następującem zdaniu Pisma Świętego: jest pora uczynić coś dla czci Boga, skoro tamci porzucili czystą naukę, oraz na przykazaniu: wszystkie czyny twoje powinny służyć ku czci Bożej.
Krótko mówiąc: widząc się zniewolonym wystawić na pokaz prawdą w ten sposób, iż spodoba się ona bodaj tylko jednemu mądremu, podczas gdy tysiąc głupców odwróci się od niej z niechęcią — nie chcę jednak, mając na względzie tego jednego, prawdy zadusić, i wolę nie liczyć się z przyganą ogromnego tłumu“.
W następującym dalej, przedziwnym ustępie Majmonides podaje siedem przyczyn sprzeczności, napotykanych czasami w pismach. Oto one:

1) Jeżeli autor pewnego pisma jest poprostu kompilatorem, który sprzeczne poglądy zgarnia do kupy, miast wskazać autora każdego z tych poglądów, — to oczywiście muszą powstać w jego dziele sprzeczności.
2) Jeżeli przy opracowywaniu w szczegółach materjału sam zmienia swoje zdanie, a nie zauważając tego, jednocześnie podaje poprzedni i obecny swój pogląd;
3) Jeżeli dla usunięcia sprzeczności pewne wyrażenia muszą być przyjęte nie w zwykłym, lecz w alegorycznym sensie;
4) Jeżeli pewne zastrzeżenie, którego autor nie chciał, lub nie mógł wprowadzić we właściwem miejscu — opuszczone zostało; albo jeżeli wypowiadający sprzeczne zdania są osobami różnemi, ale nie wymieniono tego w tekście.
5) Warunki dobrej metody przy wykładzie nauk powodują sprzeczność pozorną. Niekiedy bowiem wypada dostępne z trudem materje brać w charakterze przesłanek dla wywodu rzeczy, dających się łatwiej pojąć.
Wszelako dobra metoda pedagogiczna każe, aby to, co łatwe, szło przed tem, co jest trudne. Cóż więc uczynić wypada? Oczywiście, nauczyciel postara się, aby rzeczy ciężkie uczynić możliwie lekkiemi, a w tym celu odstąpi od surowej ścisłości i stosować się będzie do miary zdolności swoich uczniów; ale przy innej okoliczności ta sama rzecz traktowana będzie inaczej, zgodnie ze ścisłą prawdą, z wymaganą dokładnością.
6) Jeżeli sprzeczność nie jest jawną, ale ukrytą — tak iż w pierwszych dwóch tezach nie dostrzega się żadnej sprzeczności. Jeżeli jednak weźmie się każdą tezę zosobna i zestawi ją z całym szeregiem innych, wyprowadzonych dalej zdań — to w końcu odkrywa się sprzeczność. To wydarzyć się może nawet najlepszemu autorowi. Jeżeli jednak sprzeczność występuje jawnie już między dwoma pierwszemi zdaniami — tak, iż widocznem jest, że autor, w chwili, gdy pisał drugie zdanie, już zapomniał pierwsze — to mamy do czynienia z tak grubym błędem, iż nie zasługuje on nawet na wytknięcie.
7) Jeżeli chodzi o ważne prawdy, których ani można ani powinno się wykładać wyraźnie, jeżeli można je czytelnikowi podać tylko po części, po części zaś trzeba je usunąć z przed jego oczu; wtedy jest się upoważnionym do utrzymania pewnej pozornej sprzeczności. Wszelako zręczny autor potrafi się tak wówczas urządzić, iż ordynarny czytelnik nawet nie zauważy sprzeczności.

Po tych słowach Majmonides poucza, jakiego rodzaju sprzeczności napotyka się w tem, lub w owem dziele. W Misznie i Talmudzie trafiają się sprzeczności pierwszego i drugiego rodzaju. W pismach proroków znaleźć można sprzeczności trzeciego i czwartego rodzaju. W dziełach filozoficznych będą sprzeczności piątego rodzaju; w innych zaś napotka się i sprzeczność szóstego rodzaju.
Sprzeczności jednak, które nawet w niniejszem dziele napotkać się powinno — kończy Majmonides — muszą być zaliczone do piątej i siódmej kategoryi z szeregu wyżej wymienionych.






  1. W moim komentarzu do tego dzieła ten ciemny ustęp wyjaśniam w następujący sposób. Pospolitemi imionami są takie, które wspólne są wielu rodzajom przedmiotów. Przenośnemi są te, które pierwiastkowo stosowano do pewnych rodzajów przedmiotów, ale następnie przeniesiono je na inne, analogiczne do tamtych. Trzecia zaś klasa obejmuje wyrażenia, któremi mieni się w prawdzie różne rodzaje, lecz nie jako takie, ale jako przywiązane do jednego wspólnego pojęcia gatunkowego, lub co do których conajmniej rozstrzygnąć o tem trudno.
    Ale tuż zwracam uwagę na to, że ten podział nie posiada dość gruntownej podstawy, gdyż istnieniu pierwszych dwóch klas zaprzeczyć można łatwo, zaliczając wszystkie wyrażenia właściwie do trzeciej klasy. Albowiem, jak można z pewnością twierdzić, że wyraz hebrajski (ojkel, ojchel), jest wyrażeniem wspólnem różnym rodzajom czynności (zjeść i spalić), lub że naprzód oznaczał on: jeść, a dopiero później przeniesiony został na pojęcie palić; gdy przecie możliwą jest rzeczą, iż pierwotnie służył on do określenia nie tych różnych rodzajów czynności, jako takich, ale jakiegoś ogólniejszego pojęcia, wspólnego obu (np. otrzymanie czegoś przez zniszczenie czegoś innego)? Wskazywałem to w Berlińskim „Journal für Aufklärung“ t. 5, r. 5, rozważając tak zwane wyrażenia figuralne.
    Dlatego zaliczam do pierwszej klasy tylko takie wyrazy, co są wspólne rodzajom zjawisk, nie posiadających właśnie żadnej objektywnej wspólności i powiązanych ze sobą wzajem tylko subjektywnie. Będą to więc nazwy, wspólne rzeczom całkiem kontrastowym np, słowo „buru“ w hebrajskim, które oznacza zarówno „znicestwić“, jak i „stworzyć z niczego“ wyrażenia takie li tylko przez wspólność subjektywnej formy przeciwstawienia otrzymały jeden wspólny wyraz. Tutaj także należą wyrazy, które jednocześnie oznaczają przyczynę i działanie, substancję i akcydencje i t. p. jedynie gwoli wspólności subjektywnych form, właściwych obu rodzajom pojęć lub zjawisk.
  2. Ac si divina natura innocenti et benevolo puerorum ludo delectaretur, qui ideo se abscondunt, ut inveniantur, atque animam humanam sibi collusorem in hic ludo, pro sua in homines indulgentia et bonitate, cooptaverit.
    Baco de Yerulamis. Nov. Org. Praefatio.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Salomon Majmon i tłumacza: Leopold Blumental.