Upiór opery/XXIV

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Gaston Leroux
Tytuł Upiór opery
Wydawca E. Wende i S-ka
Data wyd. 1926
Druk Drukarnia Leona Nowaka
Miejsce wyd. Warszawa
Tłumacz anonimowy
Tytuł orygin. Le fantôme de l'Opéra
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


XXIV
POCZĄTEK TORTUR
(DALSZY CIĄG OPOWIADANIA PERSA)

Głos powtórzył z wściekłością:
„Co uczyniłaś z moim woreczkiem?“
Trwoga Krystyny w tej chwili nie była chyba większą od naszej.
„Powiedz, to dlatego chciałaś, abym cię uwolnił, ażeby mi zabrać woreczek?“
Dały się słyszeć pośpieszne kroki Krystyny, uciekającej w naszą stronę, tak, jakby przy dzielącej nas ścianie chciała szukać schronienia.
„Dlaczego uciekasz? — wołał za nią gniewny głos. — Oddaj mi woreczek! Czyż nie wiesz, że to jest woreczek życia i śmierci?“
„Posłuchaj mnie, Eryku.. — rzekła z wysiłkiem Krystyna. — Ponieważ już jest postanowione, że mamy żyć razem... cóż ci to szkodzi?... Wszystko co jest twojem należy również i do mnie!...“ — Było to powiedziane głosem tak drżącym, że aż budziło litość. Nieszczęśliwa musiała używać całej swej energji dla przezwyciężenia trwogi... Lecz równie dziecinnemi wybiegami trudno było oszukać takiego potwora.
„Wiesz doskonale, że znajdują się tam tylko dwa klucze... Cóż chcesz z nimi robić?“ — zapytał. „Chciałam, — odparła, — obejrzeć tamten pokój, który zawsze przede mną zamykałeś... To już taka ciekawość kobieca! — dodała tonem niby wesołym, którego fałszywe brzmienie zwiększało jeszcze nieufność Eryka.
„Nie znoszę kobiet ciekawych! — wykrzyknął Eryk. — No! oddaj mi woreczek! oddaj!.. zostaw ten klucz!...“
Roześmiał się drwiąco, podczas gdy Krystyna jęknęła z bólu: woreczek został jej odebrany.
Było to już za wiele na rozprężone nerwy wicehrabiego.
Krzyk wściekłości wydarł się z jego piersi.
„A to co? czy słyszałaś Krystyno?.. Zdaje mi się, że ktoś jęknął.“
„Nic nie słyszałam — wyszeptała Krystyna. — Nic, nic zupełnie... mylisz, się Eryku... na pewno się mylisz...“
„Ale co to znaczy? — badał potwór dalej. — Jakim głosem ty mi to mówisz i dlaczego drżysz tak i bledniesz? Ach! tam, ktoś jest!... Tam w pokoju tortur ktoś jest!... Teraz wszystko rozumiem!... Teraz wszystko rozumiem!...“
„Tam niema nikogo!...“
„Przekonamy się zaraz, aniołku. Moja Krystyno, mój ty skarbie jedyny, chcesz się przekonać sama? Nie potrzeba drzwi otwierać — wystarczy tylko tutaj zagasić światło, a jeżeli tam ktoś jest, natychmiast zabłyśnie światło tam przy suficie, w okienku. Nie lękasz się przecie ciemności?... Jestem wszak przy tobie, ja Eryk, twój kochanek i mąż!...“
Wtedy zabrzmiał przygasły, zamierający głos Krystyny: „Nie, nie chcę! boję się!.. boję się ciemności! Eryku, pokój ten nie interesuje mnie wcale!... Tylko, jak dziecko byłam ciekawą, ale teraz już nie, naprawdę nie...“
Tymczasem w naszym pokoju zaczęły dziać się rzeczy, których tak strasznie się lękałem... Eryk automatycznie torturować nas zaczął. W jednej chwili oblani zostaliśmy oślepiającym blaskiem. Wicehrabia, który nie mógł spodziewać się tego, aż zadrżał z przerażenia... Równocześnie gniewny głos Eryka zadźwięczał za ścianą:
„Mówiłem ci, że tam ktoś jest. Widzisz teraz okienko? to maleńkie, świetlane okienko. Ten, który się znajduje za ścianą, widzieć go nie może. Ale ty wejdź na tę drabinkę, wejdź... Pytałaś się często do czego służy, teraz się przekonasz: służy do badania „pokoju tortur“, mała ciekawska.“
„Jakiego pokoju tortur? Eryku! przez litość!... Co ty mówisz! Ty chcesz mnie tylko przestraszyć! Powiedz mi, co zamierzasz uczynić?... Na miłość twoją, Eryku, zaklinam cię!...“
„Idź do okienka, Krystyno! Ujrzysz ciekawe rzeczy...“
„Tak, masz słuszność, podaj mi drabinę.“
„Oh! moja maleńka, jak to grzecznie z twojej strony. Powiedz mi, jak wygląda jego twarz!... Oh! gdyby ludzie mogli sobie zdać sprawę, jakiem szczęściem jest posiadać twarz i nos zdrowy! nigdyby nie zabłąkali się do „pokoju tortur!...“
Po chwili usłyszeliśmy tuż nad naszemi głowami wymówione słowa.
„Mój przyjacielu, ależ tam niema nikogo.“
„Nikogo? no to tem lepiej. Skoro tak to zejdź Krystyno z drabiny i oprzytomnij, proszę cię, bo pocóż mdleć skoro tam nikogo niema. Ale jak ci się podoba ogólny widok tamtego pokoju? Ładny, co? Ciekawy dom, gdzie można oglądać podobne widoki...“
„Masz słuszność Eryku... Ale wspominałeś o torturach, nie widzę ich tam wcale. A tak mnie tem przestraszyłeś. To, co tam widziałam, było bardzo piękne. Eryku, ty jesteś wielkim artystą!“
„Tak, artystą, w swoim zawodzie“.
„Powiedz Eryku, dlaczego nazwałeś pokój ten „pokojem tortur“...
„Zaraz zrozumiesz. Co tam widziałaś najsamprzód?“
„Las... drzewa...“
„Co jeszcze?“
„Ptaki...“
„Widziałaś ptaki?...“
„Nie, nie widziałam...“
„A więc co widziałaś? Co? gałęzie? Co tam jest na jednej gałęzi? — wołał gorączkowo Eryk. — Wiesz co? Pętlica, stryczek!... Ha! ha! ha! Dlatego to nazywam ten pokój „pokojem tortur“. Ot tak, dla żartu, rozumiesz?... Ja lubię wyrażać się i czynić inaczej niż wszyscy ludzie. Ale już dosyć mam tego, jestem zmęczony!...
Nie chcę już dłużej mieszkać w domu, gdzie są pokoje tortur, nie chcę przebywać jak szarlatan, w mieszkaniu o podwójnych ścianach. Dosyć już tego! Dosyć! Chcę żyć jak wszyscy, spokojnie, w domu o zwyczajnych oknach i drzwiach, chcę mieć uczciwą żonę, jak każdy inny człowiek. Tak moja mała Krystynko! Chcę mieć żonę, chodzić z nią w biały dzień po ulicach! Nie znudzisz się ze mną maleńka. Potrafię cię zabawić. Oh! widzisz, słuchasz mnie? nie odpychasz? Powiedz? kochasz mnie! Nie? Nic nie szkodzi, pokochasz mnie później i dobrze ci będzie ze mną, zabawię cię, tyle śmiesznych sztuczek umiem. Wiesz, jestem świetnym brzuchomówcą; śmiejesz się, nie wierzysz?“
I nędznik, aby tylko odwrócić uwagę biednej Krystyny od nas i od tego fatalnego pokoju, silił się na żarty, oszałamiał ją potokiem szalonych słów i wykrętów.
„Oh! słuchaj mnie! słuchaj, — wołał oszalały Eryk, — podnoszę trochę maskę widzisz moje wargi? Nie poruszają się, a przecież głos mój słyszysz. Co chcesz żebym mówił? powiedz. Głos mój pójdzie wszędzie, przejdzie przez te ściany, w tamtym pokoju mówić będzie; słuchaj co on teraz mówi. „Czy mam przycisnąć jaszczurkę? czy też węża?“ A teraz jest już w małym woreczku — co mówi? „ja jestem panem życia i śmierci!.. A teraz hop! już jest w gardle biednej Carlotty, śpiewaczki: śpiewa, śpiewa, ale to taki jakiś rechot, moja Krystyno — słynny rechot żabi!... Teraz przeniósł się już do loży nr. 5 i mówi, mówi coś do wystraszonych dyrektorów. Słuchaj dalej, Krystyno, słuchaj: już jest w pokoju tortur i oto co mówi: „nieszczęście i zagłada tym, którzy mają szczęście posiadać zdrową twarz i własny nos, bo ci muszą się zapoznać z tym oto pokoikiem.“
„Eryku! Eryku! błagam cię, uspokój się!...“ męczysz mnie tym okropnym głosem, — błagała Krystyna. Zlituj się. Niedobrze mi, nie czujesz, jak tu okropnie gorąco?“
„Oh! tak, — potwierdził Eryk, — gorąco tu staje się nieznośnie.
Ciche, żałosne jęki wypełniły pokój, a potem rozległ się konwulsyjny szloch Krystyny:
„Eryku! boję się! gorąco mnie dusi!... Ta ściana pali jak ogień!...“
„Tak, kochanie, to od tego lasu, co znajduje się obok.“
„Co ty mówisz!...“
„Tak, tak, to od lasu, Krystyno. Czyż nie widziałaś, że to upalna puszcza krainy Congo, że to piekący żar południowego słońca Afryki?...
Szatański śmiech potwora zagłuszał żałosny płacz Krystyny. Wicehrabia de Chagny z pianą na ustach, wykrzywionych nerwowym skurczem, walił co sił pięściami w rozpaloną ścianę.
I nagle usłyszałem odgłosy krótkiej walki, głuchy stuk padającego ciała, wleczonego potem po podłodze... łoskot drzwi, z siłą zatrzaśniętych... i cisza...
Straszna, przygniatająca cisza, przepojonego piekielnym żarem powietrza...


Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Gaston Leroux i tłumacza: anonimowy.