Przejdź do zawartości

Strona:Zdzisław Kamiński - W królestwie nocy.pdf/167

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Otóż ja panu dam zaraz dowód, że przybyłam do sławnych kopalń Wieliczki należycie przygotowana — rzekła Marynia — i stanąwszy na schodach u wejścia do kaplicy zaczęła deklamować skandując wyrazy:

Na samym wstępie w kręte min rozległych ściany,
Stoi z soli przybytek Bogu zbudowany,
Kunsztowne arcydzieło pracowitej ręki...
Tu człowiek najpierw Twórcy korne złożył dzięki,
Gdy z pochodnią przeczucia w ziemię zapuszczony
Odkrył soli pożywnej skarb nieprzepłacony.
Tam od wieków bezlicznych niekształtowne bryły
Bez życia i bez ruchu w ciemnych lochach tkwiły,
Lecz ta, co świat w dowcipne przyozdabia dzieła,
Słonych głazów swym rylcem sztuka się dotknęła:
Wnet (o dziwy!) sól twarda zmienia się w ołtarze,
W kolumny i posągi i żyjące twarze,
Te wierne wziętym kształtem stoją w głębi ziemi
A krocie lat i ludzi przemija nad niemi.

Miński nie spuszczając z Maryni oka, gdy skończyła zaimprowizował półgłosem, tak że ciocie zajęte oglądaniem figur nic nie słyszały:

Lecz czy ten twórca myślał wtedy,
Gdy szedł w podziemne światy,
Że może kiedyś w tych głębinach,
Aniołek być skrzydlaty?
Lecz czy ten twórca myślał wtedy,
Gdy kuł tę słoną skałę,
Że takie cudna usta będą,
Tu głosić jego chwałę?!

— Pan poeta? — szepnęła Marynia.
— Każdy górnik jest poetą, choćby rymów dobierać i wierszy składać nie umiał; żyjemy i pracujemy na przełęczy dwóch światów, a to samo już otacza nasz zawód urokiem poezyi.