Przejdź do zawartości

Strona:Zdzisław Kamiński - W królestwie nocy.pdf/166

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wprost od szybu spotykał pewien zawód; zdawało im się, że ujrzą świątynię z białej, kryształowej soli, a tymczasem ta sól była raczej do bronzu podobną. Mimo licznych lampek, chłonące światło ściany prawie czarne, bez żadnego refleksu nie zdołały rozprószyć cienia, który zalegał grubą warstwą wnęki i nisze kaplicy, krył i zatracał, kontury sklepienia, gdzie w postaci czarnego gołębia unosił się Duch święty. Gdyby nie światła ustawione poza figurami, które przeświecały, jak alabaster przyćmiony, trudnoby było wierzyć, że te rzeźby są istotnie z najczystszej soli, tak je pokryła mocno patyna wieków. Zbyteczne tu światła bengalskie lub łukowe! Po wilgotnych ścianach lśniących miejscami, jak z polerowanego spiżu ślizga się połysk krwawy z lamp oliwnych świecących w aureoli mgły podziemnej. Na płomienie padają ze sklepienia krople ciężkie — łzy ziemi. Jedna tylko lampa wieczna pali się przed ołtarzem spokojnie — snać, że ona tylko sama tu płonąć powinna, by w tym półmroku właśnie mógł górnik całą duszą oddać się modlitwie i całe serce otworzyć przed tym Chrystusem, który już tyle wieków patrzy na jego dolę.
— Ot, pierwszy etap! — zawołała ciocia Kamila — to też zaraz poprosimy pana inżyniera o wyjaśnienie.
— Służę... więc najpierw trochę historyi. Kaplica wykutą została za królowania Jana Sobieskiego w jednej bryle solnej, odkrytej tuż obok szybu Daniłowicza.
Figury te z jednolitych brył solnych przez nieznanych rzeźbiarzy ciosane, zanim je ząb czasu wyszczerbił i wilgoć podziemi zdeformowała i zniszczyła, przed stawiały podobno kiedyś nawet artystyczną wartość, jakby ze słów Franciszka Wężyka wnioskować należało. Niestety cytatem służyć nie mogę.