Przejdź do zawartości

Strona:Zdzisław Kamiński - W królestwie nocy.pdf/144

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Pokiwał smutnie głową i wziął się na nowo do czekającej go pracy.


∗                    ∗

Tymczasem w gospodzie „pod kilofem“ działy się ciekawe rzeczy.
Na ławie obok szynkwasu stał Grzela z jakąś gazetą w ręku i czytał głosem donośnym. Nietylko cała izba była tak szczelnie górnikami nabita, że się ruszyć nie było można i że szynkarz ani części obsłużyć nie był w stanie, ale i po za obrębem gospody stało mnóstwo górników i przez otwarte okna słuchało mowy Grzeli, przerywając ją często okrzykami i potakiwaniami. Stentorowy głos Grzeli, którym akcentował każde słowo dobitnie, słychać było bardzo daleko. Grzela snać reasumował dłuższą przemowę:

Towarzysze!

Jeżeli porównacie teraz zarobki, które pobierają górnicy, pracujący w kopalniach niemieckich, francuskich, angielskich i amerykańskich, z temi płacami, jakie my tu dostajemy, to się wam dopiero przedstawi ta ogromna krzywda nasza. Tam robotnik niejeden więcej przez dzień zarobi niż my tu przez tydzień, bo nasza płaca to nie jest zarobek godny górnika i jego ciężkiej pracy bez światła Bożego i z ciągłem narażeniem życia. To nie jest płaca, to jest nędza!
— Prawda, dobrze gada — odezwały się liczne głosy.
— Z takiej pensyi ledwie wyżyć można — dorzucił któryś.
— Górą Wojtek! — wołali podnieceni wódką.