Przejdź do zawartości

Strona:Zdzisław Kamiński - W królestwie nocy.pdf/138

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

która się analfabetyzmem nazywa, i nie wasza w tem wina, że was tak ojcowie w świat puścili.
— A jabym się tak bardzo chciał nauczyć czytać. Tam tyle cudnych rzeczy, tam całe skarby, tam wszystkie tajemnice i wszystkie odkrycia muszą być w tych grubych księgach, których już tyle, tyle tak mądrzy napisali ludzie. Panie dyrektorze! ja przy służbie nad szybem lub w podszybiu mam w czasie dozoru chwile wolne, kiedy zamiast patrzeć w próżnię i myśleć Bóg wie o czem, mógłbym przeczytać niejedną księgę i niejeden z niej dla siebie, a może i dla drugich, wyciągnąć pożytek... Gdybym ja umiał czytać!
— Więc ja cię będę uczył, Wojciechu.
Grzela nie mógł się powstrzymać w wybuchu wielkiej radości: chwycił dyrektora za rękę i pocałował go, nim mu ją wyrwać zdołał.
— Czem ja się panu za to wywdzięczę? czem wywdzięczę?!
— Tem tylko, że będziesz drugich uczył, że im będziesz to odczytywał, z tem zaznajamiał, co poznania jest warte. Założymy później „Czytelnię“ i w wolnych chwilach, w niedziele i święta, będziecie mieli wspólne ognisko, gdzie się kształcić możecie i gdzie ty Grzela przy tych, które ci Bóg dał, zdolnościach wiele, wiele zdziałać możesz dobrego.
W wolnych od pracy chwilach, których dyrektor miał bardzo nie wiele, uczył się Grzela od niego czytać i pisać. Namozolił się co prawda dosyć Karwicki, nim grubą ciężką rękę Wojciecha przyzwyczaił do pióra, ale za to czytać nauczył się Grzela bardzo prędko litery połykać się zdawał, wchłaniał zdania całe, tak był spragniony, tak chciwy nauki. Od chwili gdy posiadł sztukę czytania, nie rozłączał się prawie z ga-