Przejdź do zawartości

Strona:Zdzisław Kamiński - W królestwie nocy.pdf/130

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

za kilof i jak prosty żeleźnik[1] rąbał twardą skałę, by pouczyć nowo przyjętych, jak należy pracować z pożytkiem. Miał siłę i wytrwałość młodzieńczą i pomimo, że większą część życia nad książką spędził, z piórem w ręku, nie byle kto mógł się z nim mierzyć. Płace górników w kopalni Horsko były więcej niż skromne, i oczywiście nie mogły się równać z zarobkami innych uregulowanych kopalni, gdzie obfitość pokładów tudzież zbyt ustalony wyrobionego węgla pozwalały z łatwością na wymiar znacznego akordu i mimo tego jeszcze napełniały bez zbytnich wysiłków kieszenie licznych akcyonaryuszów. Horsko wymagało pod każdym względem oszczędności. Pokłady były wązkie i głębokie, wskutek czego eksploatacya ogromnie utrudniona i kosztowna. Prócz tego trzeba było czynić rozliczne inwestycye, mieć na oku bezpieczeństwo całego personalu robotniczego, a przy tem pamiętać o przyszłości, odkrywać nowe działy kopalni, szukać nowych pokładów i przygotowywać ich odbudowę. Wszystko to pochłaniało lwią część dochodów, absorbowało kapitał, który ulokowany w ten sposób stawał się co prawda: „posłaniem jutra“, ale na razie żadnych nie przynosił procentów.

Karwicki to wszystko miał na oku, wszystko dobrze rozważył. Ze skrupulatnością buchhaltera zestawiał sam bilanse swej kopalni i śmiał się nieraz serdecznie, kiedy po dokładnem obliczeniu dostawał w rezultacie czysty dochód generalnego dyrektora i kierownika kopalni, równający się płacy zwykłego robotnika. Ale jemu to wystarczało zupełnie, żenić się na razie nie myślał, a kwota, która mu przypadała w udziale, na skromne jego potrzeby i wymagania, aż nadto była wy-

  1. Nazwa górnika pracującego kilofem.