Przejdź do zawartości

Strona:Wiktor Hugo - Rzeczy widziane 1848-1849.djvu/149

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

nie dokonywa zdobyczy orężnych, żąda zdobyczy duchowych. Wiedząc o tem, idzie się naprzód; ginie, kto o tem zapomina.
Zamyślił się nad tem, odszedł, a potem znów wrócił do mnie i rozmawialiśmy w dalszym ciągu.
Mówiliśmy o prasie. Radziłem mu bardzo ją oszczędzać i tylko obok prasy niezależnej wytworzyć państwową: Rząd bez dziennika, w śród tylu dzienników, ograniczający się do rządzenia, gdy inni wywierają swój wpływ i polemizują, byłby podobnym do owych rycerzy z XV wieku, którzy upierali się walczyć bronią białą przeciw broni palnej i zawsze ich bito. Przyznam panu, że to było szlachetne, ale pan mi przyzna, że było głupie.
Mówił mi o cesarzu.
— Tutaj to — opowiadał — widziałem go po raz ostatni. To też nie mogłem wejść do tego pałacu bez wzruszenia. Cesarz wezwał mnie do siebie i położył rękę na mojej głowie. Miałem wtedy lat siedem. Było to w wielkim salonie dolnym.
Potem mówił o Malmaison[1]:

— Oszczędzono go. Zwiedziłem go szczegółowo przed sześciu tygodniami w następujących okolicznościach: pojechałem do Bougival odwiedzić Odilona Barrot. Zaproponował mi, żebym zjadł z nim

  1. La Malmaisson, pałac koło Rueil, w dep. Seine-et-Oise, niegdyś rezydencya Napoleona I i Józefiny.
    (P. Tł.)