Strona:Teatra ogródkowe (Gazeta Warszawska, 1888).djvu/2

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

puje na scenę massa najrozmaitszych postaci, z których każda przedstawia się wierszem lub prozą zebranéj publiczności i znika następnie w budzie, przepraszamy, w schronisku tatrzańskiém. Robi to pomimowoli wrażenie widowiska, jakie napotyka się w szopkach, lub w najlepszym razie przywodzi na myśl przedstawianie się bohaterów greckich w Pięknéj Helenie. Autor przedewszystkiém zgrzeszył wprowadzeniem na scenę zbyt wielkiéj liczby osobistości, których późniéj nie potrafił odpowiednio pomieścić; przynajmniéj scena w Wodewilu była do tego za szczupła. Takiego np. Reckiego, który sądząc z razu, zajmie jedno z pierwszorzędnych miejsc w sztuce, a późniéj nie wie co robić ze swoją figurą, takiego bardzo szykownego Józefa Hulewicza śmiałoby można wyrzucić z Tatrów. W ogóle całéj sztuce przydałoby się znaczne skrócenie, a do operacyi téj przystąpićby można bez trwogi, zważywszy, że widowisko się kończy o godzinie w pół do pierwszéj. Lecz mimo to obrazowi scenicznemu p. Klemensa Junoszy odmówić niemożna zalet. Autor jest specyalnym, może najlepszym pomiędzy naszymi literatami znawcą Żydów. To też dwaj Żydzi, schodzący się w sztuce, bogaty bankier Feinkopf i chałatowy handlarz Meszek Smutny świetnie są scharakteryzowani, każdy najdrobniejszy rys żydowskiego usposobienia i przebiegłości znakomicie jest pochwycony. Pyszna pomiędzy innemi jest scena, gdy bogaty bankier robi składkę na ubogiego swego współwyznawcę, i gdy inni goście do kapelusza bankiera wrzucają papierki, on sam daje 25 centów. Z życia też wzięta, choć może cokolwiek skarykaturowana jest postać Mąkiejewicza, obywatela i kupca z Kalisza. Natomiast zupełnie chybiona jest postać austryackiego porucznika. Tutaj widać znajdował się autor na gruncie sobie nieznanym.