Przejdź do zawartości

Strona:Stefan Grabiński - Wyspa Itongo.djvu/260

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

10-ciu. Nie chciał, by go pomawiano o żądzę osobistej zemsty.
Rozprawa nie trwała długo. Wina była oczywista. I wyrok nie nasunął sędziom żadnych wątpliwości. Jednomyślnie skazali zdrajcę na spędzenie 24 godzin w „wigwamie śmierci“. Król zatwierdził wyrok.
Kara była straszna, lecz sprawiedliwa. Wigwam śmierci — była to absolutnie ciemna, bez okien chata na krańcu osady, niedaleko skał nadmorskich, w której zamykano najgorszych przestępców, by spędzili jedną dobę w towarzystwie wpuszczonych tam poprzednio jadowitych węży. Po upływie przepisanego czasu drzwi chaty otwierano. Jeżeli skazańcowi udało się cudem jakimś uniknąć ukąszenia jednego z rozwścieczonych od głodu gadów, wsadzano go na lichą, z desek eukaliptusowych zbitą pirogę i zdawano na łaską oceanu.
Natomiast jeżeli zginął od jadu jednego ze współwięźniów, ciało jego obrzucone mierzwą zakopywano jak padlinę daleko za osadą w miejscu ogrodzonem, zwanem fejtoką zbrodniarzy.
Do wykonania wyroku przystąpiono natychmiast. Wieczorem o godzinie szóstej wielki tłum ludu zebrał się przed złowieszczym domem i oczekiwał przybycia ska-