Przejdź do zawartości

Strona:Stefan Grabiński - Wyspa Itongo.djvu/261

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

zańca. Gdy zbliżył się oddział egzekucyjny, wiodący skrępowanego szamana, podniosły się zewsząd okrzyki oburzenia i obelgi pod jego adresem. Zwłaszcza kobiety rozjedzone na zdrajcę przypadły do niego z pięściami i pluły mu w twarz. Jedna z nich, młoda i urodziwa, imieniem Napo, która straciła męża w czasie nocnego napadu Czarnych, ugodziła więźnia kamieniem w piersi. Wtedy strażnicy otoczyli go zwartym szeregiem i nie dopuścili do dalszych napaści. Wkońcu stanęli u celu. Dwóch wojowników rozwiązało Marankagui ręce i trzymając go mocno pod ramiona, podprowadziło go drzwi wigwamu. Dwóch innych stanęło po obu ich stronach na straży. Naczelnik eskorty, Ksingu odsunął zaworę z żelaza, zamykającą wejście i lekko uchylił drzwi. W tej chwili żołnierze, trzymający Marankaguę, pchnęli go z całej siły do wnętrza ciemnicy, a strażnicy natychmiast zamknęli za nim drzwi i zasunęli rygle. Tarcza słoneczna, czerwieniejąca pomiędzy Skałami była wtedy zanurzona w oceanie już do połowy. Dopiero nazajutrz o tej samej godzinie miał Ksingu własnoręcznie odryglować wejście i zwolnić strażników.
Część pierwszą egzekucji wykonano. Przez chwilę panowało w tłumie głuche