Strona:Poezye Ludwika Kondratowicza tom I-II.djvu/221

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Czy ona była piękną?... któż to wiedzieć może?
Insze jest piękno ludzkie, insze piękno Boże!
Ludzie mają prawidła dla kształtów, dla twarzy,
I opisali piękność jak szperacze starzy,
Co opisują w księgach dokładnie a wiernie
Garnek wynaleziony gdzieś w rzymskiej cysternie.
Lecz piękność, tchnienie Boga, odcisk jego myśli,
Grzech temu kto określa — i nikt nie określi.
Ona nie była piękną wedle piękna ziemian:
Oczy modre jak Niebo i zmienne naprzemian
Jako Niebo sarmackie — to pogodą błyśnie,
To się chmurką zasępi niby nieumyślnie,
To poważnym obłokiem cała się ogarnie,
To promykiem słonecznym wystrzeli figlarnie.
Niechże mi to określi twoja myśl bogata!
Określ mi tę purpurę, co po licach lata,
I tę postać Dyany, co skromna jak dziecię.
Co nie wie, że bogini, a króluje przecie,
Co dziwi się, gdy przed nią zdumieni uklękną...
Nie nam... nie nam, Prokopie, określić to piękno!
To nie rzeźba z marmuru, tu snadź bije łono:
A znurtować myśl Bożą nie ludziom sądzono,
Jeno czołem uderzyć...
W rozmowie nam płynie
Godzina w jednej chwili, cały dzień w godzinie.
Mówiłem jej o Włoszech, o mojej podróży;
Pytała mnie o Rzymie: czy tam kościół duży?
Czy Papież siwobrody? czy po polsku mówi?
Czy nie byłem na Etnie, idąc ku Rzymowi?
Czy straszno, kiedy ognie wulkaniczne górą?
Czy pięknie, gdy się Włoszki w Niedzielę ubiorą ?
Jak tłomaczyć na polskie chrzestne ich imiona?
Czy wszystkie takie chytre jak królowa Bona?
I dalszych pustych pytań rzucała mi krocie —
Że poważny teolog był przedsię w kłopocie.
Chociaż Polska mię swoim Cyceronem zowie,
Dałbym pokój mej chwale i mojej wymowie,