Strona:Poezye Brunona hrabi Kicińskiego tom I.djvu/036

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

A czułem rozrzewnieniem którem tchnie przejęte,
Wznawia słodkie nadzieje o tobie poczęte,
Że jak nowa latorośl w ich wszczepiona rodzie,
W niezmąconym pokoju, miłości i zgodzie,
Stanąwszy w znakomitym rzędzie prawych matek,
Ukrzepisz stałym bytem tych pociech zadatek.
A bogacąc dwa domy wnuczęty miłemi,
Swoje i Jana szczęście uwiecznisz na ziemi.
Zakon Boży, jak starzy Polacy mawiali,
Kiedy synów i córki w małżeństwo dawali,
Jest najpierwszą każdego domu podwaliną,
Bez niego wszystkie stadła zginęły i zginą.
I cudowna przepaska pięknéj Cyterei,
I dostatek sypany z rogu Amaltei,
I uroda Heleny, i usta z koralu,
I kamienie kosztowne i perły Bengalu,
Wszystko to być przestaje wdzięczném i przyjemnym,
Jeśli Bóg serc nie spoi węzłem nierozjemnym.
Lecz niepróżno on, Ewo! dni twoich poranek,
Uplotł wdzięcznie, w łakomy czułym sercom wianek,
Niepróżno czułéj matki troskliwe starania,
Spełnił drogim owocom twego wychowania.
Tak pięknie i kosztownie budowa przybrana,
Równie zacnego ducha miéć musi za pana,