Strona:Poezye Brunona hrabi Kicińskiego tom I.djvu/035

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Wieluż z twych rówienników zapłaczą po czasie,
Że cię w tym nieścigali szlachetnym zapasie.
A gdy się twą kolebką Bóg sam opiekował,
I pierwszy ranek życia swą ręką kierował,
Możeż ci téj ostatniéj odmówić nagrody,
Zaręczonéj podobnym tobie za wiek młody;
że powabna wdziękami i serca i lica,
Obok ciebie zasiądzie cna oblubienica,
A przy darach fortuny, niosąc cnotę w wianie,
Twego życia ozdobą i wieńcem zostanie.

Ty jesteś tych niepłonnych rękojmią nadziei,
Z przeznaczenia odwiecznych wyroków kolei;
Pierwszej wiosny wdziękami Ewo rozjaśniona!
A jak róża przy Janie żarzewiem spłoniona.
Młodzian z tobą wiecznemi sprzężony ogniwy,
Czy może nie być z tobą do zgonu szczęśiiwy?
Wspomnij jego kłopoty, i noce bezsenne,
Bezdroża i włoczęgi i troski codzienne.
Tęschnicę i łzy z cichem złączone westchnieniem,
Samem tylko o tobie słodzone wspomnieniem.
Podobnażby ofiara i serca i życia,
Nie miała być zakładem szczęsnego pożycia?
Pojrzyj na te szanowne pokrewieństwa grono,
Które cie tak uprzejmie w swe przybiera łono,