Strona:Pisma Henryka Sienkiewicza (ed. Tyg. Illustr.) vol. 78.djvu/257

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ścią, chwiana wichrem namiętności, niszcząca wszystko wokół siebie, ma ten urok dzikiej piękności, jaki ma wulkan, buchający ogniem, burza, huk gromów, zaćmienie słońca, lub trzęsienie ziemi. Inna sprawa z uczuciami, o jakich mówi autorka. W buduarowych, czysto zmysłowej natury, porywach, niemasz tej dzikiej wzniosłości, a przeciwnie, tkwi w nich pozioma i płaska szpetność, zarówno niemoralna, jak nieestetyczna, żadną miarą z pojęciami o pięknie, jako o koniecznym warunku w poezyi, pogodzić się nie dająca. Autorka powie może, że, prócz piękna i dobra, wymagalną jest także prawda. Odpowiemy: zapewne, prawda jest wymagalną, ale prawda, harmonizująca z dobrem i pięknem, wszelką inną winna poezya pozostawić miotłom i szczotkom.
Losy Urszuli Zmorskiej, klasztor, więzienie, i jej śmierć nadawały się raczej jako przedmiot do artykułu z procedury kryminalnej; w poezyi budzą tylko niesmak.
Z tego, cośmy dotąd powiedzieli, widzimy, że całemu temu utworowi brak kardynalnego warunku wszelkiej poezyi, t. j. piękności w pomyśle. Mimowoli przychodzii jednak na myśl, że autorka, która niezbędność tego warunku rozumie przecie tak dobrze, jak i jej krytycy, nagromadziła tu owe pierwiastki brzydoty umyślnie i umyślnie poświęciła piękność dla tendencyi, o której przyjdzie nam teraz z kolei po-