Strona:Pisma Henryka Sienkiewicza (ed. Tyg. Illustr.) vol. 78.djvu/256

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

A przytem miała ona jakiś wyraz smętny,
Lśniące, wilgotne oczy, tęskne i marzące,
Usta, jak płynny koral, ruchome, płonące;
Jakiś nieokreślony, czysty a namiętny
Wdzięk, powab, czar…“

Sama więc postać główna, oderwana od tła, otoczenia i wreszcie swoich losów, jest piękną kreacyą poetyczną, i piękną przynajmniej o tyle, o ile jest nią każda postać dziewicza. Niestety jednak, nie możemy tego żadną miarą powiedzieć o otoczeniu i peripecyach, których głównem, charakterystycznem znamieniem jest skandal. Rozumiemy, że wielkie namiętności i płynące z nich wielkie zbrodnie mogą być przedmiotem poezyi. Mamy tego przykłady u swoich i obcych wielkich mistrzów. Ale takie stosunki, jak naprzykład stosunek ks. Stanisława do hrabiny, owe buduarowe miłostki, w których ta ostatnia przyciska kształtną głowę pięknego Stasia do swojej nagiej piersi, owe uniesienia, po których trzeba poprawiać ubiór, trochę zmięty, należą do tego rodzaju sprawek, które mogą dziać się na świecie i służyć rozmaitym książętom, ale nie mogą i nie powinny wchodzić, nawet jako żywioł uboczny, do poetycznych utworów. Wielkie namiętności i płynące z nich zbrodnie mają jednę stronę, dającą im prawo obywatelstwa w poezyi: wzniosłość. Potężna dusza ludzka, miotana wściekło-