Strona:Pisma Henryka Sienkiewicza (ed. Tyg. Illustr.) vol. 77.djvu/103

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

szem społeczeństwie. Zepsutym do szpiku kości jest jeden Graba. Tamci tylko błądzą. Znać w nich pewien rozbrat między życiem zewnętrznem i wewnętrznem; grunt ich poczciwy: błądzą, bo lekkomyślni, słabi; błądzą, bo młodzi, lub wreszcie, o czem niżej będzie — tak wychowani. Błędy ich nieraz o krok tylko od granicy zbrodni, ale każdy z nich ma jeszcze w sobie lub obok jakiegoś dobrego anioła, którego głosu słucha, i który w chwilach największego nawet upadku moralnego, albo zatrzymuje go nad przepaścią i wraca na drogę cnoty, albo oczyszcza w godzinę śmierci. Takim dobrym duchem dla Klońskiego jest Cesia, dla Słabeckiego siostra, owa ślicznie pomyślana Ryta, dla ordynata — honor. Ci jeszcze nie wyschli do dna, ci jeszcze czują; ich piersi nie zupełnie «na miarę krawca» — biją w nich polskie krwiste serca buchające gniewem na każdy afront honorowi lub cnocie niewieściej. Dobrzy do wypitki, ale równie dobrzy do wybitki. Ordynat wcale nie czuje wstrętu do rzucenia komuś rękawiczki; takiż i Tozio, a Staś Kloński, gdy się rozmacha, bywa straszliwy jak nosorożec. Piękne to rysy i autorka zdaje się z zamiłowaniem je wskazywać; ale tu spotyka ją nowy zarzut z naszej strony: Graba imponuje tym ludziom — Graba stoi na ich czele — a my pytamy, czem imponuje? Przypuśćmy, że ironią, dowcipem, bezczelnością nawet. Mogłoby to wszystko być,