Strona:Pisma Henryka Sienkiewicza (ed. Tyg. Illustr.) vol. 77.djvu/102

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

rakterem. Postąpienie np. z tą śliczniutką a poczciwą i sympatyczną (niech nam ją tak będzie wolno nazwać) Cesią Klońską, jest prawdziwie odpowiednie znikczemniałej jego duszy. Chcąc zemścić się na niej za to, że odciągała męża od gry, zmyśla przed jednym ze swych towarzyszów, ordynatem Zrębskim, historyę, jakoby Celina kochała jego (ordynata) nie zaś męża. Głupi ordynat wierzy i adresuje do niewinnej kobiety tkliwe spojrzenia, obrażające półsłówka i t. p. Wkońcu rzecz dochodzi do męża Celiny, i stąd znów nowe zawikłania i nowe przykrości dla niej, których omal nie przypłaciła szczęściem całego życia, a nawet samem życiem.
Tu Graba jest przebiegłym, zręcznym i mściwym dla własnej korzyści. Za to ordynat dziwnie łatwowierny, z czego jednakże nie robimy autorce zarzutu. Owszem, łatwowierność ta, na której dnie leży cały ogrom zarozumiałości i miłości własnej, jest rysem szczęśliwym. Lord Dudley, którego splinowaty ordynat we wszystkiem naśladuje, nie złapałby się wprawdzie tak łatwo, ale nasz ordynat to nie lord Dudley i nie Anglik — to nasz ordynat, nasz szlachcic, a do tego Galicyanin.
Tu pora wspomnieć i o innych towarzyszach Graby. Jak sam ordynat, tak i reszta ich: Stanisław Kloński, Tozio Słabecki, etc. wszystko to postaci zarówno pomyślane, jak i utrzymane szczęśliwie. Autorka nie rozpacza jednak o na-