Strona:Pisma Henryka Sienkiewicza (ed. Tyg. Illustr.) vol. 59.djvu/015

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ale rozkoszy potężnej, palącej jak płomień, a estetycznej — mógłby przynajmniej kiedyś, robiąc obrachunek z życiem, powiedzieć jak Salomon: Wszystkiegom użył, wszystko widziałem etc. Ale gdzie tam! ten dżentlemen nie umiał nawet i używać. Czy wiecie na kogo tracił i komu zadawał szyku? Oto kelnerom w hotelu, garsonom w restauracyach. Zdarzało się także, że kataryniarzom wyrzucał po sto rubli przez okno. Kosztowali go także niemało guwernerowie, którzy wprowadzali go w życie i obznajmiali z jego tajnikami. Kosztowały go także niemało przedwstępne kroki do serc prymadon baletniczych, które w końcu — o złośliwości ludzka! — wystrychnęły go na dudka. Zresztą sam nie wie, gdzie mu się wszystko jakoś podziewało. Ale prawda! raz musiał dobrze zapłacić skoczka na linie, czy na koniu, od którego, jak twierdzą złe języki, podobno coś oberwał za umizgi do jego żony. I cóż myślicie? Twierdzą, że zniósł to z rezygnacyą! Ha! tempora mutantur et nos mutamur in illis. Z jakim przestajesz, takim się stajesz; kto więc żyje za pan brat z klownami, ten się nie obraża o lada co, gdyż, jak wiadomo, klowny nieraz się biją między sobą, a jednak nie obrażają się na siebie. Ale owóż teraz rozumiecie zapewne różnicę między złotym a pozłacanym młodzieńcem. Tamten przy swoich wadach dumny był jak szatan i rycerski, ten