Strona:Pietro Aretino - Jak Nanna córeczkę swą Pippę na kurtyzanę kształciła.djvu/35

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

aby się goście pomieścić mogli. I cały Rzym tańczy dookoła ciebie taniec murzyński, niby Węgrzy podczas jubileuszu.
NANNA: Zapewne, zapewne! Ale mimo to, dużo mi do szczęścia braknie. Wiesz, czasem mi się zdaje, ze jestem młodą urodziwą białogłową i że okrutnie wygłodzona siedzę przy zastawnym stole, bojąc się jeść ze wstydu, chociaż wiem, że kuchnia i piwnice są pełne. Oj, tak, tak, kumo, nie wszystko złoto co się świeci! Oj tak, tak!
ANTONIA: Wzdychasz?
NANNA: Naturalnie, że wzdycham!
ANTONIA: Oj, nie wzdychaj, nie wzdychaj! Bacz lepiej, aby kochany Pan Bóg nie zesłał ci czegoś takiego, nad czem naprawdę wartoby było powzdychać.
NANNA: Wierzaj mi jednak, że w troskach moich, nie ma ani krzty przesady. Pomyśl tylko! Moja Pippa skończy niedługo szesnaście wiosen, a musi przecież czemś zostać na świecie. A tu mi jeden prawi: „Zrób z niej mniszkę! Zaoszczędzisz lwią część posagu, a prócz tego przybędzie jeszcze jedna święta w kalendarzu“. A znów inny: „Za mąż ją wydaj Jest djablo bogata i małe zmartwienie, że ci trochę mieszek schudnie“. Trzeci znów doradza, aby z niej nie mieszkając, kurtyzanę zrobić.
„Jeśli szczęście dopisze, kurtyzana wnet wielką damą stać się może. A z tem, co ty masz i co ona swem wdzięcznem przyrodzeniem zarobi, królową