Przejdź do zawartości

Strona:Pietro Aretino - Jak Nanna córeczkę swą Pippę na kurtyzanę kształciła.djvu/145

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

dni, ani całkiem ubrana, ani całkiem rozebrana. Nie tylko, że będą przychodzić do ciebie, aby komplementy składać, ale jeszcze prowiantów ci naznoszą, tłustych kapłonów i innych smakołyków. W takich razach nie potrzeba nawet języczkiem w gębie poruszać, delikatne napomknienie wystarczy, aby podarunki otrzymać.
PIPPA: Podoba mi się taki wypoczynek, jest przyjemny i pożytek przynosi.
NANNA: Co do cennika rozkoszy, to sprawa szczególnie ważna. Musisz się zręcznie do tego zabierać, wymiarkować na ile kogo stać, by w pogoni za dukatem, talara czasem z rąk nie wypuścić.
Kto dał dukata, niech swoje zrobi i gębę na kłódkę zamknie! Kto dał dziesięć — niech w trąby dmie i w bębny bije!... Ale oto przychodzi mi do głowy wcale dobry sposób: Jeśli sidła na drozdy zastawisz, to nie płosz ich przedwcześnie, lecz dech powstrzymaj, dopóki potrzask się za niemi nie zamknie, wtedy dopiero oskub im kuper!
PIPPA: Nie rozumiem o co wam chodzi?
NANNA: Jeśli jakiego zacnego gościa w swoje łapki dostaniesz, nie zniechęcaj go wysokiemi cenami i tylko tyle żądaj, ile sam dać ci może.
Zacznij go podskubywać dopiero wtedy, kiedy już się na dobre rozsmakuje.
Oszust, który w grze chce od kompana grosz wyłudzić, pozwala mu wygrać z początku, aby go potem obłupić do szczętu.