Strona:Pascal - Prowincjałki.djvu/282

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

się również że nie jest symonią wedle pisanego prawa; chyba że chcecie uważać Tannera za takiego bezbożnika, aby twierdził że symonia wedle pisanego prawa nie jest symonią wedle sumienia. Ale wy chwytacie się tu umyślnie tych słów prawo boskie, prawo pisane, prawo naturalne, zewnętrzny i wewnętrzny trybunał, wypadki określone prawem, domniemanie zewnętrzne i inne równie mało przystępne, aby ukryć się w tej ciemności i usunąć z widoku swoje błędy. Nie wymkniecie się wszelako, moi Ojcowie, zapomocą tych czczych subtelności: zadam wam bowiem pytania tak proste, że na nic się nie zda żadne distinguo. Pytam was tedy, nie mówiąc o prawie pisanem, ani o domniemaniu zewnętrznego trybunału, czy beneficyat popełni symonię, wedle waszych autorów, oddając beneficyum o czterech tysiącach renty, a przyjmując dziesięć tysięcy franków w gotowiznie, nie jako cenę beneficyum ale jako pobudkę skłaniającą go do oddania? Odpowiedzcie mi jasno, moi Ojcowie, co trzeba orzec o tym wypadku, wedle waszych autorów? Czy Tanner nie zawyrokuje formalnie, iż to nie jest symonia wedle sumienia; ile że dobro doczesne nie jest ceną beneficyum, ale jedynie pobudką skłaniającą do oddania? A Walencya, wasze tezy Caeńskie, Sanchez i Eskobar, czyż nie orzekną tak samo, że to nie jest symonia, dla tej samej racyi? Czy trzeba więcej aby