Strona:Pascal - Prowincjałki.djvu/184

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

w Praktyce naszego Towarzystwa w rzeczach miłości bliźniego.
— To w istocie, wielka miłość bliźniego bronić od straty jednych przez szkodę drugich. Ale ja sądzę, Ojcze, że miłosierdzie takie powinno być zupełne; i że powinniśmy później zwrócić bogaczowi to co postradał wskutek naszej rady.
— Wcale nie, odparł, nie ukradliśmy bowiem sami: doradziliśmy jedynie komuś. Otóż, zważ to mądre orzeczenie O. Bauny co do wypadku który zdziwi cię jeszcze bardziej, i w którymbyś mniemał iż o wiele więcej jeszcze jest się obowiązanym zwrócić. Czytaj rozdział XIII jego Summy. Oto własne jego słowa: Ktoś prosi żołnierza aby pobił jego sąsiada, albo spalił spichlerz człowieka który go obraził; pytanie czy, w braku żołnierza, ów który prosił go o spełnienie wszystkich tych krzywd, powinien wynagrodzić ze swego straty stąd wynikłe. Moje mniemanie jest że nie. Nikt bowiem nie jest obowiązany do restytucyi, o ile nie pogwałcił sprawiedliwości. Czy gwałci ją ten, kto prosi drugiego o przysługę? O cobądź go prosi, tamten ma zawsze swobodę zgodzić się albo odmówić. Na jakąkolwiek stronę się przechyli, to dobrowolnie; nic go do tego nie zmusza, jak tylko dobroć, słodycz i uczynność jego