Strona:PL Zola - Pogrom.djvu/498

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

mie. Gilberta mimowolnie lekko się uśmiechała wobec bolesnego roztargnienia Henryety, której posługiwała jak dziecku. Gdy wypróżniono filiżanki; siedziano jeszcze, w wielkiej sali stołowej w poczuciu szczęśliwego spokoju.
A o tejże samej godzinie Napolen III znajdował się w biednym domku tkacza przy drodze do Donchéry. Już o godzinie piątej rano chciał opuścić Podprefekturę, nie czując się dobrze w Sedanie, będącym dlań pewnego rodzaju wyrzutem i groźbą, dręczony zresztą potrzebą uspokojenia swego tkliwego serca przez otrzymanie dla swej nieszczęśliwej armii lepszych warunków. Chciał się widzieć z królem pruskim. Wsiadł do najętego powozu i jechał gościńcem szerokim, wysadzonym wysokiemi topolami; była to pierwsza stacya wygnania, przebyta o chłodzie poranku, z poczuciem zupełnego upadku dawnej wielkości. Na tej drodze spotkał Bismarka, który przybiegł z pośpiechem, w starej czapce, w dużych butach, wysmarowanych sadłem, pragnąc jedynie zabawić cesarza, przeszkodzić jego widzeniu się z królem do chwili, w której kapitulacya nie będzie podpisaną. Król znajdował się w Vendresse. Dokąd się udać? pod jakim dachem czekać? Pałac Tujleryjski zniknął, przysłoniony chmurą burzy. Sedan zdawał się być oddalonym już o całe mile, jak gdyby ogrodzony rzeką krwi! Nie było już pałaców cesarskich we Francyi, nie było mieszkań urzędowych, nawet kąta u najdrobniejszego