Strona:PL Zola - Pogrom.djvu/497

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

dzono litość dla jego losu, mówiąc, że go oszukano, że opozycya odmówiła mu ludzi i koniecznych funduszów. To on nas oszukał, jego występki i błędy wepchnęły nas w to błoto, w jakiem po pas teraz brodzimy!...
Maurycy nie chciał mówić, ale nie mógł powstrzymać uśmiechu; Jan zaś, zażenowany tą rozmową o polityce, lękając się powiedzieć głupstwa, odrzekł tylko:
— Mówią jednak, że to dzielny człowiek.
Ale te kilka słów, wypowiedzianych skromnie, wzburzyło Delaherche’a. Wszystek strach, jakiego doznał, wszystkie jego niepokoje wybuchnęły z krzykiem przesady, zmienionym w nienawiść:
— Dzielny człowiek! a to dopiero!... Czy wiesz pan, że na moją fabrykę padły trzy granaty, i z pewnością nie jest to zasługą cesarza, że nie została spalona!... Czy wiesz pan, że ja mogłem stracić przeszło sto tysięcy franków na całej tej głupiej historyi!.. Nie! nie! Francya najechana, spalona, wyczerpana, przemysł zmuszony do świętowania, handel zniszczony, to zawiele!... Takich dzielnych ludzi, jak on, mamy już dosyć, niech nas Bóg od nich strzeże!... Wpadł w błoto i w krew, niechże sobie tam zostanie!
Pięścią zrobił ruch energiczny, jakby kogoś zagłębiał, lub trzymał pod wodą jakiegoś opierającego się nędznika. Potem dokończył kawy łako-