Strona:PL Tadeusz Boy-Żeleński - Marzenie i pysk.djvu/032

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

przykład tego cytowałem w Dziewicach konsystorskich jak księdza, notorycznie najgorszego prowadzenia, po apostazji i przelotnej skrusze, mianowano... katechetą w szkole żeńskiej i jedynie sprzeciw władzy świeckiej — sprzeciw ze względów moralnych — udaremnił nominację. Coś trzeba było z nim zrobić! Czyli że niema innego sposobu, tylko przesuwanie tam i z powrotem tego materjału, jaki jest.
A jaki jest? Widocznie nietęgi, skoro biskup zirytowany woła: „dawajcie nam lepszy”. W istocie, aby sobie zdać sprawę z tego „materjału”, wystarczy sięgnąć do własnych wspomnień. Ze szkolnej ławki zna się tych, którzy później, obleczeni w sukienkę duchowną, staną się nietykalni. Jest to niewątpliwie materjał bardzo pośledni, zarówno pod względem inteligencji jak charakteru; mniej zdolni synowie wieśniaków, znęceni łatwym chlebem lub wiejskim „ambitem”, często zniewoleni biedą. I oto taki kilkunastoletni chłopiec robi wybór, czyni postanowienie, które rozstrzyga o jego życiu, postanowienie jakże poważne co do następstw, nieodwołalne! Inni mogą w dalszych studjach rozpatrzyć się w sobie, w swojej naturze, skłonnościach i zdolnościach; on nie. Bo przypuśćmy, że taki chłopiec w seminarjum straci owo często aż nazbyt wątpliwe „powołanie”, które go tam zawiodło. Nie ma dla niego powrotu, gdzież pójdzie, gdzie się obróci? Tem bardziej po święceniach. Z powołaniem czy nie, będzie do końca nosił swój stygmat kapłański, będzie się szamotał,