Strona:PL Sand - Flamarande.djvu/129

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

życiu i o dobrem zdrowiu starszego jej syna. Zaczynałem kilka razy list do niej pisać, ale zawsze skończyłem na tem, że list zaczęty spaliłem.
Zresztą jak tu się pisemnie wytłumaczyć? Jakiem czołem takiej szlachetnej kobiecie powiedzieć, o co ją oskarżają! Jak przeszkodzić tak namiętnie kochającej matce, aby nie uczyniła kroku nierozważnego, coby zgubne dla niej wywołało następstwa? — Hrabia wynalazł najsroższą karę w razie oporu, zagroził jej odebraniem Rogera, a wiedziałem, że umiał dotrzymywać słowa. Postanowiłem więc osobiście przygotować hrabinę do tego odkrycia; ani listom, ani komu innemu nie mogłem tego powierzyć. Za powrotem z Włoch dopiero miałem jej to wszystko powiedzieć. Uchwyciłem się silnie tego postanowienia, w nadziei okupienia sobie nareszcie zupełnego spokoju sumienia, i czerpałem w niem odwagę do zajęcia się Gastonem z całą troskliwością.
Nieszczęściem Gaston nie lubił mnie i był nieczułym na wszelkie oznaki mojej przychylności. Nie okazywał mi wprawdzie wyraźnej niechęci, ale ile razy ośmieliłem się pocałować go w czoło, natychmiast ocierał je sobie rękawem.
Usposobienie Gastona było wręcz przeciwne usposobieniu Rogera, który okazywał dziś już charakter otwarty i niczego zataić nie umiał. Rozpieszczony, gorączkowy i pełen fantazji, Roger nie miał chwilki spokoju. Psuł co tylko wpadło mu w ręce, a mało go to obchodziło, czy w zabawie zrobił komu przykrość czy nie; ale natychmiast żałował tego: pieścił, całował, przepraszał, przemawiając czule a zabawnie. Prośbom jego niepodobna było się oprzeć, jego gniew przerażał, a pustota jego była urocza. Sam bez ustanku w ruchu — poruszał wszystkich swoją żywością.