Przejdź do zawartości

Strona:PL Leroux - Dziwne przygody miłosne Rouletabilla.pdf/130

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

tem koniec. Jakże możemy dać na tej podstawie co dnia tysiące słów, na które czekają nasze pisma. A w telegrafie... Boże zmiłuj się. Trzy panny siedzą przy trzech starych naszych aparatach Morsego i szaleją z wściekłości. Niema tu nawet nowożytnych aparatów Hughesa. Co za straszny zawód. Wszyscy rozpaczają. Jeden tylko, Marko Wołoch, jest zadowolony.
— Z jakiegoż to powodu? — spytał Włodzimierz, który nienawidził Marka.
— Posłał cudowną korespondencyę do swojej budy. Powiadam wam, coś niesłychanego!
— Niepodobna! Jakże do niej doszedł?
— Niewiadomo!
— Dobrze! Już czas posłać coś dobrego do „Epoki“. Muszą się tam dławić z wściekłości wobec tego, że konkurencya otrzymała takie wiadomości.
Dostali się do biura pocztowego. Koledzy powitali ich okrzykami radości i zdumienia. Pytania się krzyżowały: Co porabiali od dwu przeszło tygodni? Jakich doznali przygód? Byli zrazu, znając Rouletabilla, zaniepokojeni jego podróżą po Istrandża Dagu, ale pocieszyli się, nie napotkawszy w „Epoce“ artykułów, przezeń sygnowanych.
— Tylko Marko Wołoch umie sobie radzić! — mówili.