Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Hołota 01.pdf/020

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Gdy przyszło do podawania samowara i przygotowań herbacianych, pod pozorem, że dziewczyna służąca była trochę roztargana i dla ciepłej pory trzewików oszczędzała, — że p. Karol był zmęczony — Kuternoga (nie bez rachuby) sam się podjął ustawienia na stoliku co było potrzeba. Na dowód, iż znał co należało, serwetę białą dobył i poniósł dla pokrycia nią czerwono-szafirowej.
Znalazł już gościa na kanapie wyciągniętego z nogami i dziwnie jakoś zadumanego. Wicuś raz począwszy tu porządkować, dziwnie powolnie pełnił służbę, co nie było w jego naturze, tak, że mógłby kto posądzić, iż życzy sobie chyba wdać się w rozmowę i być zaczepionym. Stało się po jego myśli i pan hrabia Zamiński w istocie — z lekka, kołując, począł się informować o Żabie i Manczyńskich.
— Acan mi mówiłeś, że znałeś starą Podkomorzynę — odezwał się — miała to być ciekawa i osobliwszych obyczajów kobieta.
— A jakże, proszę jaśnie pana, takem ją znał — rzekł Wicuś — jak, nieprzymierzając, kieszeń własną. We dworze nawet jakiś czas służyłem, a służba to była, uchowaj Chryste Panie.
Gość słuchał ciekawie.
— O Podkomorzynie nieboszczce, Panie świeć nad jej duszą — dodał Wicuś, żeby człowiek chciał opowiadać, to i całego dnia zamało,
— Może acan czasu nie masz? zapytał hrabia.
— E! czas by się znalazł — mówił gospodarz, a no jaśnie panu by się słuchać znudziło ordynaryjnego gadania, choć to — historye! awantury!
— Ja tam coś o tem, piąte przez dziesiąte, słyszałem — mruknął od niechcenia hrabia, jednakże przyznam się acanu ciekaw jestem.