Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Król Piast tom I.djvu/040

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

jak gdyby przykro jéj było téj słabości kuzyna, zeznanie z własnych ust jego, powtórzone usłyszeć.
Książe Michał zaś z taką naiwnością mówił o stroju, który lubił, jakby w upodobaniu jego nie widział nic ani dziwnego, ani mężczyźnie uwłaczającego.
Zwolna dobył z kieszeni rulon złota... i podsunął go ku Heli.
— Ty pewnie także potrzebujesz — odezwał się — podzielę się z tobą chętnie.
Z niezmierną żywością, prawie przestraszona Zebrzydowska odepchnęła rulon, który się potoczył do rąk księcia Michała.
— Ja!! — zawołała — ja! ale ja mam wszystkiego z łaski księżnéj aż do zbytku! Na cóż bym ja pieniędzy potrzebować mogła!
— Ty bo najmniejszéj wagi nie przywiązujesz do ubrania — z pewnym rodzajem wymówki począł książe Michał, a jednak... ubranie, szczególniéj dla kobiety.
Hela się uśmiechnęła.
— Tak, rzekła, są panie które nic nie robią tylko się rozbierają i ubierają i o niczem nie myślą oprócz stroju, ale ja do tego bractwa nie należę.
— Na czele tych pań co się ubierać umieją — odezwał się Michał, stoi marszałkowa Sobieska. Gasi ona wszystkie inne swemi strojami paryzkiemi.
— No, i pięknością, — wtrąciła Hela, a gdyby jeszcze miała choć trochę wdzięku i uroku!... ale właśnie na tych jéj zbywa... Jest w téj pięknéj twarzy coś tak ostrego, że się jéj obawiać prędzéj można, niż rozmiłować.
— Przypomina obejściem się nieboszczkę królowę — dodał Michał.