Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Banita Tom III.djvu/016

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

mieć było potrzeba, ale miał tę ufność w wuju, że on naprzód obmyślił, co czynił.
Ponieważ nie wydawano się z tem, iż zjazd był niedawno w Złoczowie i bracia o sobie wiedzieli, Zborowski tu rozpytując się, dopiero wrzekomo się dowiedział, że marszałek Andrzej był w Sandomierzu, gdzie go doktor jakiś kapitalny wiosennem lekarstwem karmił, i miał krew puszczać.
Zwykle też w początku roku oczyszczano się z zaległości, zepsutą jakoby krew odlewano, ażeby przez cały rok potem bezpiecznie pić i zajadać.
Marszałek właśnie ten rodzaj kuracyi w Sandomierzu, pod dozorem lekarza, pojechał dokończyć.
Samuel się tu dowiedziawszy lepiej o Zamojskim, a widząc, że kroki jego nadto są znaczne i głośne, zażył fortelu. Sam postanowił udać się do Sandomierza do marszałka, a sługę swego Luzickiego, jawnie i ostentacyjnie ztąd wyprawił wprost ku Krakowu, sobie ludzi zostawując niewielu.
Cel pono był ten, aby rozdzielone oddziały, jeden z przodu, drugi z tyłu, mogły razem osaczyć kanclerza.
— Jedź przeto na Tarnów do Krakowa — głośno w dziedzińcu rzekł do Luzickiego — gotuj dla mnie gospody, aby nam tam dobrze było