Strona:PL Homer - Odysseja (Siemieński).djvu/134

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Wedrzeć się mieli tchórze podli i ladacy?!
Podobnie w lwiej komyszy, jeśli złoży łania
Parę młodych, co ledwo nawykły do ssania —
A sama w góry pójdzie na bujne pastwisko;
Lew tymczasem wróciwszy w swoje legowisko,
Z obydwóch tych jelonków zrobi parę łyków —
To samo od Odyssa spotka tych nędzników!
Czej mu kiedyś Zews-ojciec, Athene, Apollo,
W tej postaci jak niegdyś na Lezbie, pozwolą
Stanąć, gdy szedł w zapaśny bój z Filomelidem,
I Achiwom dał tryumf, jego zgniótł ze wstydem —
Niechby się w tej postaci przed gachami zjawił,
Odsadziłby od żony, i wszystkich podławił.
To zaś, o co mię pytać przyszedłeś na dobie,
Bez ogródki, jak było, wręcz opowiem tobie,
Wszystko, co boski staruch kiedyś mi powiedział;
Nic z tego niezataję, wszystko będziesz wiedział:

»W Egipcie tam, acz bardzo do domu się rwałem,
Bogi mię zahaczyły za to, że niedałem
Powinnych ofiar. Źle jest Bogów ważyć lekko!
Tam, śród morza ostrówek leży, niedaleko
Od ujścia rzeki; Faros ludzie go nazwali;
Od rzeki leży na dzień żeglugi, niedalej,
Zwłaszcza, gdy wiatr pomyślny żegludze tej sprzyja.
Jest tam przystań i żaden okręt jej niemija,
By nabrać świeżej wody, i dalej pruć fale.
W przystani tej dwadzieścia stałem dni — gdyż wcale
Wiatru dobregom niemiał, by puścić okręty,
I przerzynać się niemi przez morskie odmęty.