Przejdź do zawartości

Strona:PL Gabryel d’Annunzio - Rozkosz.djvu/135

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

bonilla, chociaż szybki, był mało-wytrzymały. Książę Beffi, jeździec wysokiej szkoły, co wygrał niejeden match w Anglii, siedział na zwierzęciu narowistem, które mogło zaciąć się przed którąkolwiek przeszkodą. Zaś przeciwnie Gianetto Rutolo siedział na wybornym i doskonale wyuczonym koniu; lecz chociaż bardzo mocny, był popędliwy i brał udział w publicznych wy| ścigach poraź pierwszy. Zresztą, musiał być w stanie strasznego zdenerwowania, jak się okazywało z wielu objawów.
Andrzej, patrząc nań, myślał: „Moje dzisiejsze zwycięstwo wpłynie bezwątpienia na jutrzejszy pojedynek. On straci z pewnością głowę, i tu i tam. Muszę być spokojny na obu polach“. Potem jeszcze myślał: „Jakie może być usposobienie Donny Hipolity?“ Zdawało się mu, że wokół było niezwykłe milczenie. Zmierzył okiem odległość aż do pierwszego płotu; zauważył na torze błyszczący kamień; spostrzegł, że Rutolo go obserwuje; zadrżał od gniewu na całem ciele.
Dzwonek dał znak; lecz Brummel już ruszył i wyjazd jako nierównoczesny został unieważniony. Także drugi wyjazd był fałszywy, z winy Brummel’a. Sperelli i książę Beffi uśmiechnęli się do siebie przelotnie.
Trzeci wyjazd był ważny. Brummel natychmiast oderwał się od gromady, ocierając się o ogrodzenie. Trzy inne konie następowały równo, w jednym rzędzie; przesadziły szczęśliwie pierwszy płot; potem drugi. Każdy z trzech jeźdźców miał odrębny sposób. Książę Beffi starał się trzymać w gromadzie, ażeby Satirist przed przeszkodami znachodził podnietę w przykładzie. Caligaro miarkował bieg Carbonilla, żeby mu zachować siły na ostatnich pięćset metrów. Andrzej Sperelli powiększał stopniowo szybkość, chcąc dopędzić przeci-