Strona:PL Gąsiorowski Wacław - Królobójcy.djvu/150

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

turowaniu się z Francją, nie miała żadnych zbieżnych z nią interesów i mogła była spokojnie przyglądać się Austerlitzowi i Jenie i Friedlandowi, tem bardziej, iż nawet system kontynentalny dla tak mało nadmorskiego państwa był zyskiem.
Aleksander wszakże chciał zabawić się w trojańskiego rycerza. Więc przysięgał przyjaźń Austrji i brał z nią razem cięgi, więc Kastorem był dla króla pruskiego i wrogiem dla Bonapartego i znów cięgi odbierał, więc przytem szanował potężnego nieprzyjaciela, wodę na szpadę lał i szampana i ślubował Napoleonowi wojnę z Anglją, więc mścicielem całego świata się mienił i skazywał Rosję na ruinę, więc znów płakał w ramionach pruskiego Fryderyka i znów bolał nad „wielkim Korsykaninem“ i jeszcze miał wzruszenie dla wschodzącej gwiazdy Burbonów i za Agamemnona na Kongresie wiedeńskim się wydawał i sprawiedliwość ludom wymierzał…
I aktor był zadowolonym z siebie i aktor był zadowolonym z dekoracyj, które mu za tło służyły. Tu przyjaciel w Królewcu, tulący uciekiniera, króla pruskiego. Tu znów, w Tylży, przyjaciel Napoleona, a w swoim rozumieniu… pan drugiej połowy tego samego lauru, noszącego nazwę „Napoleon — Aleksander“. Syn Pawła I nie postrzegł, że tu mogła być mowa o Aleksandrze, ale chyba o Wielkim Macedońskim. Pole Możajska, łuny pożaru Moskwy, brama St. Denis, w Paryżu, to przecież już nielada tło dla nimbu. — Ale aktor był albo płytkim nadto albo kulejącym, wobec talentu kapitana z Tulonu — a bodaj i tuzina jego podkomendnych. Aktor czynił, co mógł. Przepisywał Cezarowe odpowiedzi, mówił i jak Cyrus i jak Solon i wzdychał niby Krezus… Starał się być