Strona:PL Dzieła Juliusza Słowackiego T4.djvu/378

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Na obchodach przewodniczą Ci cudzoziemcy, którzy we własnych narodach żadnéj mocy nie pokazali; a Ty godność twoją uniżasz przed wyznawcami cząstkowych i nieznanych opinij.
O! jakże się cieszą ci ludzie, gdy nie znalazłszy we własnym narodzie słuchaczy... w zlewku barbarzyńskiego (jak sądzą) narodu mogą przewodniczące krzesła zajmować!
Niepoczucie ducha własnego jest grzechem twoim Emigracyo... grzechem!! który będzie Przyszłość, ku celom Bożym idąca, sądziła!.
Zakończę przypowieścią:
Pewnego dnia... gdy kry na Wiśle pękały a mosty były zerwane... pokazało się ludowi Warszawskiemu na drugiéj stronie Wisły cudowne zjawienie:
Ojczyzna-niby przez sto lat niewidziana a w Anioła przemieniona tęsknotą ludu, a słońcem przez Boga ukoronowana, stanęła nad woda i wyciągnęła ku ludowi swojemu swe matczyne ramiona.. prosząc: aby ją wzieli synaczkowie wierni i przenieśli przez Wisłę i postawili w stolicy Ducha.
Lud więc cały z krzykiem i wrzaskiem, postrzegłszy Matkę swoją na drugim brzegu stojącą zapragnął jéj ogniście.
Lecz żadnego nie było, ktoby umiał pływać; mosty zaś były zerwane.
I rospacz lud ogarnęła!
A widzenie trwało jakoby przez dziewięć godzin dnia zimowego.
Jedni rzucali się w wodę i tonęli; drudzy szli aż po szyję a... dna nie znalazłszy już pod nogami... wracali; inni chcieli budować pontony i