Strona:PL Dzieła Juliusza Słowackiego T4.djvu/095

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
ALFONS.

Ponieważ przychodzę zbrojny        270
Poseł srogi, wieszczby kruk:
Ogłaszam żałobę wojny.

(Do Tarudanta.)

A ty czy poseł, czy wróg,
Chodź w pole. Za godzin trzy
Cała niech Afryka drży.        275

(Odchodzi.)
TARUDANT (Do Fenixany.)

Wojny ognista pochodnia,
Która o czasie stanowi,
Twojemu niewolnikowi
Nie daje służyć inaczéj:
Niechaj mnie więc perła wschodnia        280
Zgiętego u nóg obaczy,
I reka swoją obdarzy;
A weźmie duszę w niewolę.

FENIXANA.

Nie przystoi dla mocarzy
Takich jak ty, w takim dole        285
Zostawać, i w téj pokorze
Utracać godności miarę.

MULEJ (Na stronie.)

Słyszeć to i żyć! o! Boże!

KRÓL.

Wasza Jasność, godzin parę,
Niech przyjmie moją gościnę.        290

TARUDANT.

Królu zaledwo godzinę
Mogę czekać. I to jeszcze
Jak ambassador obwieszczę,
Że jestem umocowany
Wybiwszy memi kolany        295
Przed tą pięknością dwa groby,
Prosić o dar jéj osoby,