Strona:PL Dzieła Juliusza Słowackiego T4.djvu/094

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
ALFONS.

A ja wulkan z ognia łonem!

TARUDANT.

A jam jędzą!

ALFONS.

A ja zgonem!        245

TARUDANT.

Słuchasz — i żyjesz? to dziw!

ALFONS.

Widzisz mnie i jesteś żyw?!

KRÓL.

Niech wasze Jasnoście obie
Na czas pofolgują sobie;
Bowiem i słońce już bliskie        250
Zachodu... A niechaj pomną
Że bez mego pozwolenia,
Na mojéj ziemi nie mogą
Szranków mieć otwartych sobie.
A teraz niechaj pozwolą        255
Abym gościnnością służył.

ALFONS.

Kto mię ugaszcza niedolą,
I podał czarę żałości;
Ten inaczéj nie ugości,
I gościną nie przynęci.        260
Po Femanda tu przyszedłem;
I miałem to na pamięci,
Aby ludzkiéj krwi oszczędzić
A zachować króla sławę
Teraz czekam na odprawę.        265

KRÓL.

Odprawa królu Alfonsie
Będzie krótka. Jasny Panie!
Jeśli mi nie oddasz Centy,
To Infant u mnie zostanie.