Strona:PL Dzieła Juliusza Słowackiego T4.djvu/053

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

On cię dostal i uwozi:
I tak – o! moja Syreno!        100
Przyszłość, wróżbę sprawdzoną zobaczy;
Bo ty mego trupa będziesz ceną,
Bo z miłości skonam i z rospaczy.

Ustępuje na stronę. Wchodzi DON FERNAND, bez broni ale w Xiążęcym ubiorze... NIEWOLNICY pracujący w ogrodzie zbiegają się ku niemu.
PIERWSZY NIEWOLNIK.

W tym ogrodzie, kopiąc grzędy,
Skorośmy tylko postrzegli        105
Panie, że przechodzisz tędy:
Wszyscyśmy oto przybiegli
U nóg twoich się położyć.

DRUGI NIEWOLNIK.

Bog nam pozwolił tej pociechy dożyć!
I tę nam ulgę w nędzy dał jedyną!        110

PIERWSZY NIEWOLNIK.

Tyś jest litośny! bo lzy twoje plyną,
Ty niewolników litujesz się męce.

DON FERNAND.

Bracia! podajcie mi ręce.
Bóg, co widzi ludzkie duchy,
On wié, że temi rękami        115
Chciałbym zdjąć wasze łańcuchy;
Ale nie mogę. – Bóg z wami! –
Pracujcie cicho i skromnie
A częściéj o Nim niż o mnie
Pamiętajcie. – Smętna chwila! –        120
Ale też miejcie nadzieję,
Bo zło, gdy nad miarę przeleje
To się często na dobre przesila.
Pomnąc, że i w ostatecznym
Razie, odwaga pomoże.        125
Idźcie i z losem koniecznym,
Sercami nie bądźcie w sporze.
Uwaga ta, niech was czyni
Odważnemi, na fortuny upiora:
Bo to dziwna na świeci Bogini!        130